Anialator
„Death Is Calling”
Xtreem Music 2024
Jak myślicie, ile można czekać na wydanie debiutu? Dwa
lata? Pięć? Piętnaście? O Sadistic Intent nie będę nawet wspominał. Choć w
zasadzie muszę, bo tak się akurat składa, że Anialator wystartowali dokładnie w
tym samym czasie co ekipa braci Cortez. Co prawda po drodze mieli kilka
przetasowań składu, batalie sądowe między członkami zespołu o prawa do nazwy i
kilka przerw w działalności, ale w końcu doczekali się debiutanckiego krążka, pod
banderą Xtreem Music. Czy warto było czekać tyle lat? Może dla muzyków tak, bo
to na pewno jakaś satysfakcja. Ja nie czekałem, bo po prostu o istnieniu tej
brygady nie miałem zielonego pojęcia. Ot, dostałem sobie „Death Is Coming”do
odsłuchu, to sobie odsłuchałem, uzupełniając przy okazji wiedzę historyczną. Na
zadanie wcześniej pytanie, z mojej strony odpowiedź brzmiała by… „Meh…”. Nie
wiem, jak chłopaki (Tam, chłopaki… Stare dziady w sumie) rzeźbili na początku,
ale ich nowy materiał to mocno przeciętny, geriatryczny thrash. Tak naprawdę
brakuje w tej muzyce ikry, i tak samo jak w zapuszczonych DPS-ach unosi się
zapach moczu i starych ludzi, tak w muzyce Anialator wyczuwalny jest ten
przychodzący z wiekiem niedowład. Akordy są tutaj raczej proste i oklepane,
tempo zazwyczaj balansuje gdzieś w rejonach bezpiecznych, co by nie dostać
zadyszki, i tylko solówki są niewspółmiernie do całości technicznie rozwinięte.
Harmonie w wykonaniu Amerykanów są dość mechaniczne, brak w nich pierdolnięcia
i czegokolwiek, co przykułoby ucho na dłużej niż trzy sekundy. Równie
bezbarwnie wypadają ścieżki wokalne, ograniczające się w zasadzie do
monotonnego wrzasku, takiego trochę na siłę. Tak samo na siłę da się na „Death
Is Coming” wyszukać kilka fragmentów, przy których można się pogibać albo
potupać nóżką, ale jak na ponad trzydzieści minut owych momentów jest tu
zdecydowanie zbyt mało. O produkcji nie będę się rozpisywał. Jest to solidnie
brzmiący krążek, czepiać się w zasadzie nie ma czego. Ogólnie jednak muzyka ta
wydaje mi się identycznie sztuczna, jak komputerowo zrobiona okładka ją
zdobiąca. Może ktoś, kto sobie od lat niemal czterdziestu kibicował zespołowi,
poczuje ulgę, że oto się doczekał. Jeśli jednak, podobnie jak ja, nie byliście
świadomi istnienia Anialator, to możecie sobie te nagrania odpuścić, nic przy
okazji nie tracąc. Dużo lepszego thrash metalu bowiem na scenie dziś nie
brakuje.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz