Shambles / Encoffination
“Underneath the Great Abyss”
Selfmadegod Rec. 2024
No to jeszcze jeden zaległy split z Selfmadegod
Records. Krótko i bez owijania w bawełnę. Dwa zespoły dzielące to wydawnictwo,
to nazwy już raczej znane, przynajmniej tym, którzy w miarę trzymają rękę na
pulsie. Przedstawiać jegomości zatem nie będę, tylko przejdę do sedna, czyli
muzyki. Kolesie z Shambles widać zakotwiczyli chyba na dobre w death / doomowych
klimatach, bowiem ich dwa długie, bo ponad dziesięciominutowe numery, to
mieszanka obu nurtów muzycznych. Trzeba przyznać, choć nie zawsze się to
zdarza, że zespół w miarę upływu lat faktycznie doskonali swoje umiejętności.
Może nie techniczne, bowiem muzyka tego tajlandzkiego kwartetu należy do raczej
nieskomplikowanych, ale na pewno aranżacyjnych. Oba ich utwory pełne są mroku,
misternie budowanej atmosfery i grobowej duchoty. Można co prawda się przyczepić,
że przeplatają death metal z doomowymi walcami bardzo schematycznie, ale akurat
w tym przypadku ten prosty zabieg sprawdza się wyśmienicie. Tym bardziej, że
dźwięki te brzmią naprawdę potężnie a ich ciężar podkreśla charczący nisko
growl. Jak już wspomniałem, finezji w tym tyle, co kot napłakał, ale gniecie
ten materiał tak, że flaki wypływają uszami. No i nie jest banalny, mimo iż
oparty o staroszkolne wzorce. Mam nadzieję, że Shambles już wkrótce uraczą nas
kolejnym pełnym wydawnictwem, na którym przynajmniej utrzymają poziom z tego
splitu. A może, według wspomnianej wcześniej tendencji, jeszcze bardziej
docisną do gleby. Kolejne dwa walce to Encoffination. Tutaj tętno wydawnictwa
zdecydowanie zwalnia, i już nie przyspiesza. Przyznać muszę, że twórczość Amerykanów
trafia mnie w czuły punkt z dokładnością Robin Hooda strzelającego do tarczy.
Można twierdzić, że są powtarzalni, że niewiele się w ich kompozycjach dzieje, albo
że się nie rozwijają. No i chuj z tego! Mają za to, i nikt nie jest w stanie
temu zaprzeczyć, niepowtarzalny, charakterystyczny dla siebie dźwięk i styl.
Encoffination można rozpoznać po jednej nutce, bo ten patologiczny klimat
rozkładu wali od razu, nie tylko po uszach, ale też nozdrzach. Dwa
pięciominutowe utwory w ich wykonaniu to kwintesencja tego, o czym wspomniałem
przed chwilą. Nie znajdziecie tutaj żadnych innowacji czy udoskonalania czegoś,
co i tak już jest bardzo dobre. Te przewalające się z gracją słonia w sklepie z
porcelaną riffy was zmiażdżą, zaraz po tym jak wyssają z waszych płuc resztki
powietrza. Duchota, trupi odór i gnicie żywcem, te określenia idealnie obrazują
drugą część „Underneath the Great Abyss”. Muzyka Encoffination bezwzględnie
należy do najcięższej kategorii wagowej. Natomiast split jako całość, to
masywna dawka death i doom metalu, która maniakom gatunku bankowo przysporzy
mnóstwo agonalnej przyjemności. Smacznego.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz