czwartek, 14 listopada 2024

Recenzja Virgin Vampires „Virgin Vampires”

 

Virgin Vampires

„Virgin Vampires”

The Circle Music 2024

Virgin Vampires to londyński projekt, w którego skład wchodzą muzycy na co dzień udzielający się w Pink Panther Project. W obydwóch ci muzycy zajmują się tworzeniem elektronicznych dźwięków, tyle że pod szyldem VV popłynęli w rejony dark-elektro więc ich debiut zapewne trafi pod strzechy fanów gotyckich brzmień. Ich pierwsza płyta to dziesięć utworów, składających się na czterdzieści minut mrocznych i przygnębiających, syntetycznych nut. Trzonem tych cyfrowych aranżacji jest dudniący bit automatu, spomiędzy którego wyłaniają się dość taneczne syntezatory. Barwa parapetów jest wyraźnym ukłonem Virgin Vampires w kierunku stylu retro, ponieważ w głównej mierze ich analogowy charakter momentami przypomina wręcz melodyjki tworzone na maszynach typu Atari lub Amiga. Jednakże całość wraz z niskimi wokalami układa się w posępną dyskotekę, dla której coroczne Castle Party to naturalne miejsce. Dark-elektro, w którym ci trzej Anglicy wykorzystują sporo elementów zarezerwowanych jak dotąd dla gatunku EBM, wprowadzając do muzyki gotyckiej nową jakość i poszerzają jej horyzonty. W wyniku tego dostajemy nastrojowe i posępne numery, które nie tylko zapraszają do hipnotycznego tańca, ale również przytłaczają industrialnym usposobieniem i porywają rockową przebojowością, do której przyzwyczaiły swoich odbiorców wydawnictwa spod znaku post punka. Londyńczycy nie stronią także od lżejszych ujęć, wpadając w bardziej energiczne rytmy mocno zbliżone do synthpopu, przyspieszając tempo i zagęszczając digitalowe struktury, dodając do tego przesterowane wokalizy imitujące głos robota jak w przedostatnim kawałku „Mechanical Symphony”. Jest to ciekawa propozycja dla gotyckich świrów, którzy przywykli do obcowania z muzyką komponowaną za pomocą sekwenserów, syntezatorów czy różnej maści emulatorów. Pomimo nieco dyskotekowego wydźwięku jest tutaj depresyjnie i duszno. Zwodzić może również spokojne tempo, bo w gruncie rzeczy to całkiem energetyczna muzyka o chwilami wojennych taktach.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz