czwartek, 2 lipca 2020

Recenzja Self Hypnosis "Contagion of Despair"


Self Hypnosis
"Contagion of Despair"
Svart Rec. 2020


Nie będę ukrywał, że debiutancki krążek Self Sypnosis zwrócił moją uwagę poprzez obecność w składzie Grega Chandlera. Mimo iż tym razem wokalista Esoteric nie miał teoretycznie żadnego wkładu w powstawanie materiału na "Contagion of Despait", to słyszalne są wtrącone przez niego, jakże charakterystyczne trzy grosze. Po kolei jednak. Trwający  siedemdziesiąt osiem minut album to prawdziwa huśtawka nastrojów. Brytyjski duet maluje wielokolorowe pejzaże za pomocą wody i ognia, dwóch całkowicie przeciwstawnych żywiołów. Ciężkie i agresywne fragmenty mieszają bardzo zgrabnie z melancholijnymi zwolnieniami a elementy progresywne z industrialną prostotą. Poza momentami kojarzącymi się ze wspomnianym na początku Esoteric (głownie za sprawą wokali oraz stosowanych efektów) możemy tu napotkać zimne, mechaniczne rozwiązania jakże charakterystyczne dla Godflesh, narkotyczne wizje przywodzące na myśl magiczny Oranssi Pazuzu czy szczyptę stonerowych oparów. Do tego mamy wokalne dialogi na dwa głosy, sprawiające chwilami wrażenie jakby toczyły ze sobą walkę w stylu wspomnianych chwilę wcześniej żywiołów. Tu muszę wtrącić, że o ile growle w wykonaniu Chandlera to klasa sama w sobie, to do krzykliwego śpiewu Krisa musiałem się dłuższą chwilę przyzwyczajać. Kiedy jednak się przegryzłem, odnalazłem w nim swoisty urok i wszystko ułożyło mi się ostatecznie w pełen obraz, taki jakim zapewne chcieli go przedstawić jego autorzy. Mimo iż debiut Self Hypnosis straszyć może odrobinę swoją długością, to te blisko półtorej godziny mija przy nim zdecydowanie szybciej niż by to wskazywał zegar, gdyż muzyka na nim zawarta gada bardzo intensywnie i tak samo pobudza wyobraźnię. Słychać wyraźnie, że muzycy tworzący ten materiał są bardzo doświadczeni i pomysłów im nie brakuje, przez co "Contagion of Despair" wymyka się jakiejkolwiek bezpośredniej kategoryzacji i gwarantuje niecodzienne przeżycia. Przewijająca się natomiast w większości tekstów tytułowa epidemia rozpaczy potrafi ostatecznie bardzo mocno zainfekować wszechobecnymi w jej dźwiękach negatywnymi uczuciami. Dodać jeszcze należy, że o odpowiednie brzmienie albumu zadbał wspomniany już wcześniej właściciel Priory Recording Studios, dzięki czemu znalezienie w nim jakichkolwiek mankamentów czy niedociągnięć graniczy z cudem. Self Hypnosis serwuje nam produkt bardzo wysokiej jakości, więc nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do poświęcenia temu zespołowi dłuższej chwili. Gwarantuję, że nie będą to chwile stracone.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz