Self Hypnosis
"Contagion
of Despair"
Svart
Rec. 2020
Nie
będę ukrywał, że debiutancki krążek Self Sypnosis zwrócił
moją uwagę poprzez obecność w składzie Grega Chandlera. Mimo iż
tym razem wokalista Esoteric nie miał teoretycznie żadnego wkładu
w powstawanie materiału na "Contagion of Despait", to
słyszalne są wtrącone przez niego, jakże charakterystyczne trzy
grosze. Po kolei jednak. Trwający siedemdziesiąt osiem minut
album to prawdziwa huśtawka nastrojów. Brytyjski duet maluje
wielokolorowe pejzaże za pomocą wody i ognia, dwóch całkowicie
przeciwstawnych żywiołów. Ciężkie i agresywne fragmenty mieszają
bardzo zgrabnie z melancholijnymi zwolnieniami a elementy progresywne
z industrialną prostotą. Poza momentami kojarzącymi się ze
wspomnianym na początku Esoteric (głownie za sprawą wokali oraz
stosowanych efektów) możemy tu napotkać zimne, mechaniczne
rozwiązania jakże charakterystyczne dla Godflesh, narkotyczne wizje
przywodzące na myśl magiczny Oranssi Pazuzu czy szczyptę stonerowych oparów. Do tego mamy wokalne dialogi na dwa głosy,
sprawiające chwilami wrażenie jakby toczyły ze sobą walkę w
stylu wspomnianych chwilę wcześniej żywiołów. Tu muszę wtrącić,
że o ile growle w wykonaniu Chandlera to klasa sama w sobie, to do
krzykliwego śpiewu Krisa musiałem się dłuższą chwilę
przyzwyczajać. Kiedy jednak się przegryzłem, odnalazłem w nim
swoisty urok i wszystko ułożyło mi się ostatecznie w pełen
obraz, taki jakim zapewne chcieli go przedstawić jego autorzy. Mimo
iż debiut Self Hypnosis straszyć może odrobinę swoją długością,
to te blisko półtorej godziny mija przy nim zdecydowanie szybciej
niż by to wskazywał zegar, gdyż muzyka na nim zawarta gada bardzo
intensywnie i tak samo pobudza wyobraźnię. Słychać wyraźnie, że
muzycy tworzący ten materiał są bardzo doświadczeni i pomysłów
im nie brakuje, przez co "Contagion of Despair" wymyka się
jakiejkolwiek bezpośredniej kategoryzacji i gwarantuje niecodzienne
przeżycia. Przewijająca się natomiast w większości tekstów
tytułowa epidemia rozpaczy potrafi ostatecznie bardzo mocno
zainfekować wszechobecnymi w jej dźwiękach negatywnymi uczuciami.
Dodać jeszcze należy, że o odpowiednie brzmienie albumu zadbał
wspomniany już wcześniej właściciel Priory Recording Studios,
dzięki czemu znalezienie w nim jakichkolwiek mankamentów czy
niedociągnięć graniczy z cudem. Self Hypnosis serwuje nam produkt
bardzo wysokiej jakości, więc nie pozostaje mi nic innego jak
zachęcić do poświęcenia temu zespołowi dłuższej chwili.
Gwarantuję, że nie będą to chwile stracone.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz