Nekus
"Death
Nova Upon the Barren Harvest"
Blood
Harvest 2020
Lada
dzień Blood Harvest zaserwuje nam debiutancki materiał niemieckiego
Nekus. Mimo iż jest to jedynie mini, jego czas oscyluje w granicach
pół godziny. Biorąc pod uwagę muzykę, którą parają się nasi
zachodni sąsiedzi, jest to na początek dawka akuratna. Cztery
numery wchodzące w skład "Death Nova Upon the Barren Harvest"
to fragmenty wyburzonych ścian, pogięte, zardzewiałe pręty
zbrojeniowe, pokruszony cement i kawałki szkła. Tak tak, mam na
myśli gruz, który to Nekus zwalają nam na głowę nie tyle
taczkami, co całymi wywrotkami rzeźbiąc zapylone, duszące riffy o
nieco kwadratowej strukturze. Nie znajdziecie tu zabawy w techniczne
popisy czy fantazyjne solówki, nie doszukacie się wokalnych
wygibasów. Tutaj nawet melodie zasypane są wszechobecnym pyłem.
Oczekujcie natomiast dudniących głęboko beczek, omamiającego,
zbasowanego dźwięku przypominającego odgłos krążącego tuż nad
głową roju szerszeni, głosy dochodzącego spod ziemi oraz
sonicznej ciemności. Spod tej grubej kotary przebijają się dość
toporne akordy będące niczym ciosy łopatą w potylicę. Niemcy
nigdzie się nie spieszą, są za to zgodnie z narodową tradycją
niesamowicie precyzyjni w tym co robią. Każdy utwór jest tu
dokładnie przemyślany i przesiąknięty rytualnym klimatem. Razem
wsysają niczym bagno – powoli acz sukcesywnie. Ta muzyka
zdecydowanie trafi w gusta fanatyków takich zespołów jak choćby
Impetuous Ritual, Irkallian Oracle czy Saltas. Nawet jeśli ten
krążek to nic odkrywczego, to swoje zadanie spełnia doskonale.
Zaznacza wyraźnie pojawienie się na gruzowej scenie zespołu, który
w niedalekiej przyszłości może stać się stojącym na pierwszej
linii budowlanego frontu buldożerem. Początki są bowiem bardzo
obiecujące. Podkreślam zatem nazwę Nekus (oczywiście, kurwa, że
wężykiem!) w swoim kajeciku i bacznie obserwuję dalszy rozwój
wydarzeń. Myślę, że będzie na co popatrzeć.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz