HALUCYNOGEN
„Zaraza”
Independent
2020
Oj,
srodze zawiodłem się na tej produkcji. Spodziewałem się czegoś
zdecydowanie lepszego, biorąc pod uwagę, że głównym kompozytorem
i zarazem frontmanem tej eskadry jest Maniek znany doskonale choćby
z Misteria. Nie można także wykluczyć, że uroiłem sobie coś w
mojej chorej łepetynie i moje oczekiwania były zbyt wysokie, ale od
tak doświadczonych muzyków spodziewałem się dostać zdecydowanie
więcej, a tymczasem jak to mówił stary Kiemlicz w „Potopie”,
„Głód tu i mizeria” (i bynajmniej nie chodzi tu o popularną
potrawę robioną z ogórków). „Zaraza” to bowiem mieszanka
bardzo przeciętnego, siłowego Death Metalu z Thrash’owymi
elementami podanymi w nowoczesny sposób i odrobiną wtrętów rodem
z mocnego, metalizowanego Hardcore’a. Dominują wolne i średnie
tempa, które co prawda mają odpowiedni ciężar, dociskają i
gniotą niezgorzej, jednak riffy są mało interesujące, w pewien
sposób przewidywalne i jak dla mnie po prostu nudne. Wokale też
jakieś takie rzadkie i pokaleczone (Maniek, coś ty odpierdolił?),
choć od strony czysto technicznej nie mogę im nic zarzucić, a o
tekstach się nie wypowiadam, bo jak wiadomo polska język, trudna
język i pewnie sam bym ich lepiej nie ułożył, jednak przy paru
frazach trudno nie uśmiechnąć się pod nosem (a może właśnie o
to autorowi chodziło?). Odnoszę wrażenie, że zespół chcąc być
na siłę „inny” od wszystkich, przekombinował i zapędził się
w kozi róg. Kurwa, no ni chuja mi się to nie klei i nawet nie
chodzi o to, że to nie do końca moje wibracje, ta płyta jest po
prostu tak interesująca, jak 3878 odcinek „Klanu”, a do tego
trwa zdecydowanie za długo (49 minut) i aby dotrwać do końca tego
albumu, stoczyłem heroiczną wręcz walkę z samym sobą, gdyż
trochę za połową tego materiału byłem już bardzo bliski
odpuszczenia i wyjebania tego w kibel. Jakoś jednak wytrwałem, ale
musiałem podreperować się Red Bull’em z wódką, bowiem zamuliła
mnie muzyka serwowana przez Halucynogen. Jeżeli chodzi o produkcję,
to jest ok., dźwięk jest tłusty, mocny i doprawiony nieco brudnym
pyłem. Niestety dobre brzmienie nie pomoże, jeżeli same kompozycje
są co najwyżej przeciętne. Dobra, nie będę dłużej pastwił się
nad tą płytą. Nie mam cierpliwości do takiego topornego grania,
więc nie mam zamiaru więcej zawracać sobie dupy „Zarazą”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz