Shed The
Skin
"The
Forbidden Arts"
Hells
Headbangers 2020
"The
Forbidden Arts" to już trzeci pełen album tego amerykańskiego
zespołu a ja jakoś dotychczas o tych gentlemanach nie słyszałem.
Biorąc pod uwagę fakt, że udzielają się w nim ludzie maczający
paluchy w niezliczonej liczbie innych formacji, żeby choćby
wymienić Incantation, Beyond Fear czy Ringworm, zacząłem się
zastanawiać, czy nie jest to aby jakieś większe zaniedbanie z
mojej strony. Wszystko wyjaśniło się szybciej niż się
spodziewałem. Przesłuchałem bowiem ten materiał trzy razy i
powracać do niego więcej nie zamierzam. Dlaczego? Czy to oznacza,
że to kupa jakaś? Otóż nie. Jednak muzyka jaką serwuje nam
kwartet zza wielkiej wody jest tak boleśnie przeciętna, że można
poczuć lekkie mdłości. Shed The Skin bawią się death metalem.
Niby staroszkolnym i niespecjalnie skomplikowanym (czyli poniekąd by
mi się to zgadzało z moim gustem), jednak sposób w jaki starają
się wzbogacać swoje piosenki bardziej odstrasza niż podnieca.
Można na tej płycie usłyszeć kilka fajnych, mocnych riffów,
jednak ogólną atmosferę psuja mi tu kompletnie niepotrzebne
urozmaicacze w postaci pojawiających się ni z pizdy ni z dupy
klawiszy czy słodkawych solówek. Poza tym niektóre akordy są
ewidentnie tak upchnięte na siłę i skopiowane niczym piętnasta
odbitka wkładki do kasety demo, że wszystkiego się odechciewa. No
posłuchajcie na przykład takiego "Master of Thralls"
zawierającego wszystkie wymienione przed chwilą błędy. Nuda jak
chuj i jeszcze troszeczkę. Nie ratują tego krążka całkiem
przyzwoite (kurwa, znów ciśnie mi się na usta słowo "przeciętne")
wokale czy niezła produkcja. Ten album przelatuje przez uszy niczym
cieniutka pomidorowa przez układ trawienny. Nic konkretnego w głowie
nie zostaje. Jak dla mnie jest to jedna z tych płyt, których
istnienie jest mi kompletnie obojętne. Nie ma się nad czym pastwić
a jednocześnie nie ma się czym zachwycać. Chcecie, to sobie
odsłuchajcie, bo momenty przebłysku tutaj są. Ja zdecydowanie
bardziej wolę jednak iść podlać ogródek czy popielić grządki.
Tylko że nie mam ogródka... To w takim razie pozostaje wypicie
zimnego browarka. I to raczej rekomenduję niż słuchanie czegoś,
co równie szybko wyszczacie.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz