piątek, 3 lipca 2020

Recenzja Shed The Skin "The Forbidden Arts"


Shed The Skin
"The Forbidden Arts"
Hells Headbangers 2020

"The Forbidden Arts" to już trzeci pełen album tego amerykańskiego zespołu a ja jakoś dotychczas o tych gentlemanach nie słyszałem. Biorąc pod uwagę fakt, że udzielają się w nim ludzie maczający paluchy w niezliczonej liczbie innych formacji, żeby choćby wymienić Incantation, Beyond Fear czy Ringworm, zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to aby jakieś większe zaniedbanie z mojej strony. Wszystko wyjaśniło się szybciej niż się spodziewałem. Przesłuchałem bowiem ten materiał trzy razy i powracać do niego więcej nie zamierzam. Dlaczego? Czy to oznacza, że to kupa jakaś? Otóż nie. Jednak muzyka jaką serwuje nam kwartet zza wielkiej wody jest tak boleśnie przeciętna, że można poczuć lekkie mdłości. Shed The Skin bawią się death metalem. Niby staroszkolnym i niespecjalnie skomplikowanym (czyli poniekąd by mi się to zgadzało z moim gustem), jednak sposób w jaki starają się wzbogacać swoje piosenki bardziej odstrasza niż podnieca. Można na tej płycie usłyszeć kilka fajnych, mocnych riffów, jednak ogólną atmosferę psuja mi tu kompletnie niepotrzebne urozmaicacze w postaci pojawiających się ni z pizdy ni z dupy klawiszy czy słodkawych solówek. Poza tym niektóre akordy są ewidentnie tak upchnięte na siłę i skopiowane niczym piętnasta odbitka wkładki do kasety demo, że wszystkiego się odechciewa. No posłuchajcie na przykład takiego "Master of Thralls" zawierającego wszystkie wymienione przed chwilą błędy. Nuda jak chuj i jeszcze troszeczkę. Nie ratują tego krążka całkiem przyzwoite (kurwa, znów ciśnie mi się na usta słowo "przeciętne") wokale czy niezła produkcja. Ten album przelatuje przez uszy niczym cieniutka pomidorowa przez układ trawienny. Nic konkretnego w głowie nie zostaje. Jak dla mnie jest to jedna z tych płyt, których istnienie jest mi kompletnie obojętne. Nie ma się nad czym pastwić a jednocześnie nie ma się czym zachwycać. Chcecie, to sobie odsłuchajcie, bo momenty przebłysku tutaj są. Ja zdecydowanie bardziej wolę jednak iść podlać ogródek czy popielić grządki. Tylko że nie mam ogródka... To w takim razie pozostaje wypicie zimnego browarka. I to raczej rekomenduję niż słuchanie czegoś, co równie szybko wyszczacie.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz