SHODAN
„Death,
Rule Over Us”
Deformeathing
Productions 2020
Kurczę, nie wiem,
czemu tak jest, ale płyty naszego Shodan wywołują u mnie konkretny
zgryz. Słuchając ich płytowego debiutu zwącego się „Protocol
of Dying”, przeżywałem prawdziwą huśtawkę nastrojów. Niektóre
patenty wywoływały u mnie prawdziwą euforię i powodowały, że
jak opętany wpadałem w dziki trans, inne były tak rzadkie, że o
mało nie puściły mi zwieracze, a jeszcze inne sprawiały, że
zbierało mi się na wymioty. Prawdziwy, metalowy rollercoaster.
Minęły cztery lata, wrocławskie trio nagrało nową płytę, a ja
oczywiście nie mogłem sobie jej odpuścić. Przesłuchałem więc
kilkukrotnie ten materiał i moje odczucia są identyczne jak w
przypadku pierwszego albumu zespołu. Są na „Death, Rule Over Us”
elementy, które poniewierają zajebiście i robią totalny
rozpierdol pod czaszką i są niestety także frazy, które powodują
u mnie nerwowy szczękościsk i ni chuja do mnie nie trafiają.
Klasyczny kurwa impas. Cały czas mamy do czynienia z kawałkami
takimi jak „Primordial Incest”, który jest wg mnie zdecydowanie
najlepszym utworem na tej płycie, osadzonymi w technicznym Metalu
Śmierci, ale zarazem bardzo dużo na tej produkcji różnorakich
wpływów, również niemetalowych, lub jak kto woli około
metalowych, takich jak elementy punkowe, core’owe, czy zimnofalowe
(jak choćby w tytułowym wałku), które są co prawda bardzo
umiejętnie i ciekawie wykorzystane, ale nic na to nie poradzę, że
powodują u mnie niestrawność i zjeżenie owłosienia łonowego.
Agresji mimo wszystko na tej płycie sporo, co należy zapisać na
jej plus, ale w bardziej klimatycznych, stonowanych pitoleniach wieje
nudą i wali mułem jak chuj. Jak dla mnie, to chłopaki chcą
jednocześnie zbyt dużo srok ciągnąć za ogon. Panowie, nie da się
równocześnie podobać wszystkim, to se neda, jak to mawiają nasi
czescy przyjaciele. Jeżeli nadal będziecie próbowali zadowolić
wszystkich, to cały czas będą powstawały albumy, na których są
momenty nudy, jak i świetności, co w ostatecznym rozrachunku będzie
równało się po prostu totalnej przeciętności. Żywię jednak
nadzieję, że przy okazji trzeciej płyty Shodan określi się już
konkretnie, po której stronie barykady stoi i mam nadzieję, że
będzie to strona śmierci i zniszczenia, którą przyjmę z
otwartymi ramionami i wzwodem, który wybije mi zęby.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz