wtorek, 14 lipca 2020

Recenzja CHAOS OVER COSMOS „The Ultimate Multiverse”


CHAOS OVER COSMOS
The Ultimate Multiverse”
Narcoleptica Productions 2020

Chaos Over Cosmos to Polsko-Australijska hybryda, która całymi garściami czerpie z dobrodziejstw nowoczesnej technologii. Praktycznie wszystko, od komponowania, po sam proces nagrywania i produkcji materiału odbywa się na odległość. Można dyskutować, czy ów technologiczny rozwój, to błogosławieństwo, czy też przekleństwo naszych czasów i zapewne zdań będzie tyle, ilu zapytanych. Ja, jeżeli chodzi o tworzenie muzyki, jestem zdecydowanie tradycjonalistą i wolę stare, dobre, sprawdzone metody, czyli szlifowanie utworów na próbach, tradycyjną wizytę w studio i wszystko, co się z tym wiąże, a jak wiadomo, wiąże się z tym niemało. Dobra, koniec filozofowania i dzielenia włosa łonowego na czworo. Pora najwyższa przejść do meritum sprawy, czyli do dźwięków, jakie znajdują się na „The Ultimate Multiverse”. Muzycznie mamy tu do czynienia, co sugeruje już sam tytuł płyty, z wieloświatem, który łączy w sobie wiele rodzajów szeroko pojętego, nowoczesnego metalu. Słychać zatem w tym amalgamacie melodyjny, zadziorny Death Metal, całą masę progresywnych ścieżek, lekkie dotknięcie zimnego, chwytliwego Black Metalu, a także pewne wpływy stylistyki Djent. Wszystko to ładnie stopiło się na tej płycie w jedną, spójną całość, dzięki czemu bardzo dobrze się tego słucha, o ile oczywiście ktoś na dźwięk słów progressive/melodic nie dostaje odruchów wymiotnych. Podoba mi się to, co ze swojego wiosła potrafi wycisnąć Rafał Bowman. Techniczne, momentami niezgorzej zakręcone, przepełnione melodiami, intensywne riffy, wytwarzają fajne, hipnotyzujące wibracje, które wciągają w bezkres przestrzeni kreowanej przez zespół. Warstwę gitarową świetnie uzupełnia parapet i cała użyta tu elektronika, która kreuje mroczną, zimną, nieprzyjazną człowiekowi atmosferę kosmicznej próżni. Sekcja rytmiczna brzmi niestety jak dla mnie zbyt syntetycznie, choć być może taki odhumanizowany sound był tu zamierzony? Ja jednak zdecydowanie wolę głębszy, bardziej organiczny i cięższy dźwięk beczek. Wokale także momentami do mnie nie trafiają. Agresywne partie jeszcze jakoś ujdą, choć mam wrażenie, że przynajmniej nie wszystkie one są naturalne, a gardłowy używa tu miejscami różnorakie, technologiczne wspomagacze. Jeżeli chodzi o czyste partie, to pomijając ich barwę, która średnio mi wchodzi, to chyba nie wszystkie trafiają tam, gdzie trzeba. Uważam zresztą, że warstwa wokalna jest na tym albumie tylko mało istotnym dodatkiem i ta muzyka doskonale poradziłaby sobie bez tego elementu. Tak więc dla miłośników progresywnego, melodyjnego, nowocześnie skonstruowanego i podanego metalu „The Ultimate Multiverse” będzie z pewnością pozycją wartą grzechu. Ja, mimo pewnych zastrzeżeń romans z Chaos Over Cosmos także oceniam pozytywnie, gdyż w swojej klasie to naprawdę dobry materiał.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz