ANGELGOAT
„The
Lucifer Within”
Morbid
Chapel Records 2020
Angelgoat to
jednoosobowy hord z Serbii, który za pośrednictwem Morbid Chapel
Records zapragnął w tym roku zaprezentować nam swój trzeci show
zatytułowany „The Lucifer Within”. Występ to wybitnie klasyczny
i zakorzeniony tak głęboko, jak to tylko możliwe w surowym,
bluźnierczym, satanicznym Black Metalu lat 90-tych. Słychać, że
Unholy Carnager, który włada niepodzielnie tym projektem najlepiej
czuje się właśnie w takiej stylistyce, więc konsekwentnie podąża
ową mroczną, okultystyczną ścieżką, nie zbacza z niej nawet na
milimetr, i trzeba przyznać, że doskonale wie, co robi. Intensywna
sekcja sieje piekielne spustoszenie, jadowite, agresywne riffy
pozostawiają głębokie, obficie krwawiące bruzdy, a wściekłe
wokale przepełnione są nienawiścią i gniewem. Jak zatem widzicie,
wszystko jest tu zbudowane z doskonale już znanych elementów, a
mimo to ten bluźnierczy konglomerat czerpiący pełnymi garściami
ze skandynawskiego, Czarciego Metalu sprzed ponad dwóch dekad i
klasycznych już dziś albumów pokroju „Diabolical Fullmoon
Mysticism”, „Pure Holocaust”, „A Blaze in the Northern Sky”,
„The Oath of Black Blood”, czy „Whore of Bethlehem” chłoszcze
bezlitośnie batogiem wykonanym z drutu kolczastego, rwąc na strzępy
ciało i duszę. Podoba mi się ten barbarzyński, bezkompromisowy,
zagęszczony, jadowity wypierd z odbytu Szatana, który niewątpliwie
maczał tu swe czarne prącie. Zło, ciemność, bluźnierstwo,
łańcuchy, pasy z nabojami i 9-cio calowe gwoździe. Taki Black
Metal to ja zawsze i wszędzie. Brzmieniowo oczywiście tradycyjna,
siarczysta surowizna przy jednoczesnym zachowaniu mocy i
selektywności poszczególnych instrumentów. Zdecydowanie dobrze
zrobiła mi ta płyta, podpisuję się zatem pod „The Lucifer
Within” wszystkimi czterema kopytami i z ciekawością czekam na
kolejne, szatańskie wymiociny z obozu Angelgoat.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz