IMAGO
MORTIS
„Ossa
Mortuorum e Monumentis Resurrectura”
Drakkar
Productions 2020
Powstały w 1994
roku włoski Imago Mortis to zespół bardzo szanowany na scenie
Black Metal w Italii. Sukcesywnie budowali oni swoją pozycję,
dbając o to, aby każdy aspekt twórczości grupy podkreślał dumę
z ich pochodzenia i historii do tego stopnia, że teksty każdej
płyty pisane były w języku autochtonów i zgłębiały historyczne
korzenie Lombardii, ich starożytne legendy, mity, wierzenia i
zapomniane kulty. Za konsekwencję, wytrwałość i wierność raz
obranej drodze czapki z głów. Muzycznie jednak nie jest już tak
ciekawie. Panowie podążają bowiem ścieżką wytyczoną już jakiś
czas temu przez ich rodaków z Mortuary Drape, Necromass, czy Abhor.
Wydany w tym roku, czwarty, pełny album zespołu to typowy
przedstawiciel solidnego, klimatycznego Black Metalu opartego na
mrocznych, zimnych riffach, dobrej sekcji rytmicznej, która nie
ogranicza się do tępego napierdalania dla Rogatego, ale potrafi
także pomysłowo przygnieść do gleby, wzmacniając dynamikę i
podkręcając złowrogą, mistyczną atmosferę tego krążka.
Warstwę instrumentalną wspierają różnorodne, mroczne formy
wokalne o nierzadko rytualno-teatralnym charakterze. W każdym
dźwięku z tej płyty obecna jest ezoteryczna, okultystyczna aura i
podniosłe, epickie elementy, które pewnie zrobiłyby na mnie
wrażenie, gdybym był pryszczatym czternastolatkiem. Teraz jednak,
gdy golę się już samodzielnie i bez zacinania takie granie nie
powoduje wypieków na mej twarzy, czy wzwodu w galotach. Dosyć
przewidywalne to, trochę naiwne, nieco przerysowane i zbyt
pompatyczne jak na mój gust, choć nie da się ukryć, że ma to
swój urok i słucha się tego przyjemnie (zwłaszcza ciężkie,
zanurzone głęboko w Doom Metalowych oparach fragmenty gniotą beret
dosyć konkretnie) , ale o żadnych głębszych doznaniach
(przynajmniej w moim przypadku) nie ma mowy. Produkcja jest bardzo
dobra, dynamiczna, soczysta, a zarazem przestrzenna i organiczna.
Płytka ta znajdzie niewątpliwie swoich zwolenników, zwłaszcza
wśród wszelakiej maści klimaciarzy i fanów Black Metalu o
rytualnym charakterze. Ja jak już wspominałem posłuchać mogę,
gdyż to względnie przyjemne nuty, ale do obsrania, czy
jakiejkolwiek egzaltacji jest mi bardzo daleko.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz