sobota, 4 lipca 2020

Recenzja IMAGO MORTIS „Ossa Mortuorum e Monumentis Resurrectura”


IMAGO MORTIS
Ossa Mortuorum e Monumentis Resurrectura”
Drakkar Productions 2020

Powstały w 1994 roku włoski Imago Mortis to zespół bardzo szanowany na scenie Black Metal w Italii. Sukcesywnie budowali oni swoją pozycję, dbając o to, aby każdy aspekt twórczości grupy podkreślał dumę z ich pochodzenia i historii do tego stopnia, że teksty każdej płyty pisane były w języku autochtonów i zgłębiały historyczne korzenie Lombardii, ich starożytne legendy, mity, wierzenia i zapomniane kulty. Za konsekwencję, wytrwałość i wierność raz obranej drodze czapki z głów. Muzycznie jednak nie jest już tak ciekawie. Panowie podążają bowiem ścieżką wytyczoną już jakiś czas temu przez ich rodaków z Mortuary Drape, Necromass, czy Abhor. Wydany w tym roku, czwarty, pełny album zespołu to typowy przedstawiciel solidnego, klimatycznego Black Metalu opartego na mrocznych, zimnych riffach, dobrej sekcji rytmicznej, która nie ogranicza się do tępego napierdalania dla Rogatego, ale potrafi także pomysłowo przygnieść do gleby, wzmacniając dynamikę i podkręcając złowrogą, mistyczną atmosferę tego krążka. Warstwę instrumentalną wspierają różnorodne, mroczne formy wokalne o nierzadko rytualno-teatralnym charakterze. W każdym dźwięku z tej płyty obecna jest ezoteryczna, okultystyczna aura i podniosłe, epickie elementy, które pewnie zrobiłyby na mnie wrażenie, gdybym był pryszczatym czternastolatkiem. Teraz jednak, gdy golę się już samodzielnie i bez zacinania takie granie nie powoduje wypieków na mej twarzy, czy wzwodu w galotach. Dosyć przewidywalne to, trochę naiwne, nieco przerysowane i zbyt pompatyczne jak na mój gust, choć nie da się ukryć, że ma to swój urok i słucha się tego przyjemnie (zwłaszcza ciężkie, zanurzone głęboko w Doom Metalowych oparach fragmenty gniotą beret dosyć konkretnie) , ale o żadnych głębszych doznaniach (przynajmniej w moim przypadku) nie ma mowy. Produkcja jest bardzo dobra, dynamiczna, soczysta, a zarazem przestrzenna i organiczna. Płytka ta znajdzie niewątpliwie swoich zwolenników, zwłaszcza wśród wszelakiej maści klimaciarzy i fanów Black Metalu o rytualnym charakterze. Ja jak już wspominałem posłuchać mogę, gdyż to względnie przyjemne nuty, ale do obsrania, czy jakiejkolwiek egzaltacji jest mi bardzo daleko.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz