piątek, 31 lipca 2020

Recenzja Tsatthoggua "Hallelujay Messiah"


Tsatthoggua
"Hallelujay Messiah"
Osmose Productions 2020

Pamiętacie debiut Tsatthoggua? Ja pamiętam doskonale, bo Niemcy nieźle mi wówczas skopali dupę. A i okładka w stylu sado-maso była godna szczególnej uwagi. Zresztą pamiętam, że ową płytą podniecało się całe moje podwórko. Bo i było czym. Dziś dzięki mocno podupadłej ostatnimi czasy Osmose Productions mam okazję powrócić do owych pięknych czasów dzięki wznowieniu demówki "Siegeswille" wzbogaconej o utwory z singla "German Black Metal". Razem siedem utworów i dwadzieścia dwie minuty muzyki. Dla mnie cudowna to wiadomość, gdyż nigdy nie miałem możliwości zapoznać się z tymi nagraniami, ale widać co ma wisieć... Mówiąc bez ogródek "Hallelujay Messiah" to black metalowy wpierdol jak ta lala. Niemcy nie pierdolą się w tańcu, tylko gnają z szybkością Blitzkriegu przed siebie ścinając po drodze każdą głowę, która znajdzie się w ich zasięgu. Ostre jak brzytwa, agresywne riffy podkręcane szatkującymi blastami i wściekłym wokalem, idealnie dawkowana melodia, Nocturnusowe klawisze i kipiąca niczym w bulgoczącym garze wściekłość to główne cechy muzyki germańskich oprawców. Nie ma mowy o chwili wytchnienia, tu się nawet nie da złapać półoddechu. Jeśli ktoś potrzebuje bardziej konkretnych porównań, to można powiedzieć, że Tsatthoggua to odpowiedź na wcześniejsze płyty Impaled Nazarene – Szatan, wojna i zniszczenie. Mimo iż ten materiał liczy już sobie ćwierć wieku nadal brzmi niesamowicie świeżo. Aż się łezka w oku kręci na wspomnienie, kiedy to człowiek, gówniarzem będąc, szukał takich właśnie ekstremalnych strzałów prosto w ryj. Kurwa, pięknie to żre i aż się chce wcisnąć "repeat" i napierdalać tą płytę na wysokim woljum od rana do wieczora niszcząc sąsiadom sielankowego grilla. Wielkie dzięki dla Osmose za to wznowienie. Dla mnie pozycja obowiązkowa do zakupu.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz