środa, 29 lipca 2020

Recenzja TYRANT „Hereafter”


TYRANT
Hereafter”
Shadow Kingdom Records 2020

Amerykański Tyrant z Pasadeny w stanie California do najbardziej płodnych zespołów, delikatnie rzecz biorąc, nie należy. Panowie istnieją od 1978 roku (!!!), z przerwami oczywiście, a na koncie mają tylko cztery albumy długogrające. Różnie układa się to kurewskie życie, więc nie będę wnikał, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy i dlaczego zespół pojawiał się i znikał, niczym murzyn na przejściu dla pieszych. Wolę skupić się na faktach, a takim właśnie faktem jest to, że 15.05.2020 r. Tyrant przy pomocy Shadow Kingdom Records opublikował swego najnowszego, czwartego długograja. „Hereafter” to 11 wałków tradycyjnego, klasycznego Heavy Metalu utrzymanego jak zwykle w najlepszych, gatunkowych standardach. Numery zawarte na tym materiale są stosunkowo majestatyczne, płyną raczej w średnich i wolnych tempach, ale nie znaczy to, że to miętkim ptakiem robione piosneczki dla pederastów. Wręcz kurwa przeciwnie. Album ten jest melodyjny i wpadający w ucho, ale zarazem mocny, ciężki, monolityczny i wgniatający w podłoże, mimo że są tu też akustyczne momenty. Brzmią one jednak niezwykle naturalnie i doskonale komponują się z muzyczną zawartością płyty. Beczki młócą po męsku, bas posiada odpowiedni groove, a siła tradycyjnych, mięsistych riffów jest naprawdę spora. Warstwa instrumentalna tej produkcji nie jest może jakoś specjalnie wybitna i nie wychyla się poza doskonale zagraną klasykę gatunku, jednak ta płytka ma jeden ogromny atut (przynajmniej wg mnie). Atutem owym jest osoba Roberta Lowe’a, który dzierży tu posadę wokalisty. Dla nieuświadomionych: Robert Lowe to legendarny, a zarazem, o zgrozo, chyba jeden z najbardziej niedocenionych śpiewaków, który służył swym gardłem min w Solitude Aeturnus i Candlemass. Uwielbiam kurwa mocną, czystą emisję jego głosu, elegancką artykulację, uduchowioną dykcję i zabójczo chwytliwe linie wokalne, które tworzy. To właśnie jego praca sprawia, że „Hereafter” posiada doskonały, lśniący, mocno podnoszący wartość tego albumu, Doom Metalowy szlif. Dla maniaków Heavy Metalu to pozycja obowiązkowa. Ja także uważam, że to świetna płytka i mam zamiar sobie ją kupić.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz