wtorek, 21 lipca 2020

Recenzja VITRIOL „To Bathe from the Throat of Cowardice”


VITRIOL
To Bathe from the Throat of Cowardice”
Century Media Records 2019

Kurwa, jak to się stało, że przegapiłem tę płytkę? Doprawdy nie mam pojęcia, jak to możliwe, że produkcja ta ukrywała się przede mną bez mała dziesięć miechów? Zapewne, jakiś sługa boży wrzucił mi ją za regał, licząc, że przepadnie na wieki. Mylił się jednak bardzo, oj bardzo. Nieważne zresztą, nie będę tu teraz tego roztrząsał, wolę skupić się na meritum sprawy, czyli na muzyce zawartej na pierwszej, pełnej płycie Vitriol. „To Bathe from the Throat of Cowardice” to nieco ponad 44 minuty intensywnego, zagęszczonego, wściekłego, gwałtownego, bezlitosnego Death Metalu, który sponiewierał mnie konkretnie, spuszczając nielichy wpierdol. Jebnięcie ma ta płyta naprawdę solidne, a gdy dodamy do tego imponujące umiejętności techniczne jej twórców (wyśmienite harmonie, otwarte akordy, dysonansowe strumienie, zabójcze partie solowe), jakie na niej słyszymy, to otrzymamy doskonały wręcz album, który dla maniaków Śmiertelnego Metalu będzie z pewnością smakowitym ochłapem krwawego, mięsistego, soczystego wykurwu. Głównym punktem programu są tu zdecydowanie wiosła, które szyją grubym, rozrywającym precyzyjnie ściegiem technicznych, wyrywających wnętrzności riffów. Do gitarowego poziomu dostosowują się także pozostali grajkowie, zatem zróżnicowane beczki miażdżą bezlitośnie a chropowaty, brutalnie hulający bas do spółki z niskim, przeflegmionym growlingiem przecudnej urody sprawiają, że pękają gałki oczne i białko ścina się w krwiobiegu. Ta płytka podoba mi się jeszcze z jednego powodu. Technika jest tu środkiem do osiągnięcia celu, a nie celem samym w sobie. Warsztat techniczny tych panów jest doprawdy imponujący, ale jeszcze bardziej imponujący jest sposób jego użycia na tym albumie. Słychać tu patenty zbliżające muzę Vitriol w stronę twórczości Hate Eternal, Nile, czy Origin, jednak kanoniczne wręcz elementy charakterystyczne dla old school’a spod znaku Morbid Angel także są tu obecne. Produkcja jest surowa, gęsta i niezwykle zwarta, delikatnie obsypana zgrzytającym w zębach gruzem, ale zarazem zaskakująco selektywna. Wszystkie instrumenty są zatem dobrze słyszalne, a każdy ze znajdujących się na albumie wałków niszczy bezkompromisowo, z potworną siłą i zarazem chirurgiczną precyzją. Myślę, że wszyscy Death maniacy przychylą się do mego wniosku, że to płyta zajebiaszcza i co rozumie się samo przez się, materiał do obowiązkowego zakupu.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz