VITRIOL
„To
Bathe from the Throat of Cowardice”
Century
Media Records 2019
Kurwa, jak to się
stało, że przegapiłem tę płytkę? Doprawdy nie mam pojęcia, jak
to możliwe, że produkcja ta ukrywała się przede mną bez mała
dziesięć miechów? Zapewne, jakiś sługa boży wrzucił mi ją za
regał, licząc, że przepadnie na wieki. Mylił się jednak bardzo,
oj bardzo. Nieważne zresztą, nie będę tu teraz tego roztrząsał,
wolę skupić się na meritum sprawy, czyli na muzyce zawartej na
pierwszej, pełnej płycie Vitriol. „To Bathe from the Throat of
Cowardice” to nieco ponad 44 minuty intensywnego, zagęszczonego,
wściekłego, gwałtownego, bezlitosnego Death Metalu, który
sponiewierał mnie konkretnie, spuszczając nielichy wpierdol.
Jebnięcie ma ta płyta naprawdę solidne, a gdy dodamy do tego
imponujące umiejętności techniczne jej twórców (wyśmienite
harmonie, otwarte akordy, dysonansowe strumienie, zabójcze partie
solowe), jakie na niej słyszymy, to otrzymamy doskonały wręcz
album, który dla maniaków Śmiertelnego Metalu będzie z pewnością
smakowitym ochłapem krwawego, mięsistego, soczystego wykurwu.
Głównym punktem programu są tu zdecydowanie wiosła, które szyją
grubym, rozrywającym precyzyjnie ściegiem technicznych,
wyrywających wnętrzności riffów. Do gitarowego poziomu
dostosowują się także pozostali grajkowie, zatem zróżnicowane
beczki miażdżą bezlitośnie a chropowaty, brutalnie hulający bas
do spółki z niskim, przeflegmionym growlingiem przecudnej urody
sprawiają, że pękają gałki oczne i białko ścina się w
krwiobiegu. Ta płytka podoba mi się jeszcze z jednego powodu.
Technika jest tu środkiem do osiągnięcia celu, a nie celem samym w
sobie. Warsztat techniczny tych panów jest doprawdy imponujący, ale
jeszcze bardziej imponujący jest sposób jego użycia na tym
albumie. Słychać tu patenty zbliżające muzę Vitriol w stronę
twórczości Hate Eternal, Nile, czy Origin, jednak kanoniczne wręcz
elementy charakterystyczne dla old school’a spod znaku Morbid Angel
także są tu obecne. Produkcja jest surowa, gęsta i niezwykle
zwarta, delikatnie obsypana zgrzytającym w zębach gruzem, ale
zarazem zaskakująco selektywna. Wszystkie instrumenty są zatem
dobrze słyszalne, a każdy ze znajdujących się na albumie wałków
niszczy bezkompromisowo, z potworną siłą i zarazem chirurgiczną
precyzją. Myślę, że wszyscy Death maniacy przychylą się do mego
wniosku, że to płyta zajebiaszcza i co rozumie się samo przez się,
materiał do obowiązkowego zakupu.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz