wtorek, 28 lipca 2020

REcenzja INTERNAL ROT „Grieving Birth”


INTERNAL ROT
Grieving Birth”
Blastasfuk Grindcore 2020

Czasami człowiek potrzebuje najzwyczajniej w świecie soczystego, brutalnego jebnięcia, które pozwoliłoby wyrzucić z siebie całą złość i frustrację na otaczający nas świat i oczyścić szare komórki z zalegającego tam gówna. Jeżeli akurat jesteście w takiej potrzebie, to polecam drugą, dużą płytę australijskiego Internal Rot. Ten materiał przeczyści Was bowiem dogłębnie i usunie z Waszych jaźni wszelkie, zalegające tam masy kałowe niczym stara, dobra lewatywa. „Grieving Birth” to trochę ponad 23 minuty pieprzonego, wulgarnego Grindcore’a, czyli podkręcona do wysokich prędkości polka galopka na wiosło, gary i wokal. Nie ma tu żadnych trików, technologicznych sztuczek, czy niepotrzebnego kombinowania. To 22 wałki okrutnego, nieustępliwego, intensywnego, nieskażonego, plugawego, agresywnego, Grind’owego napierdolu doprawionego jedynie dla smaku ledwie zauważalną nutką surowego Death Metalu. Grubo napierdalają te kangury i nie biorą jeńców. Jest wściekle, brutalnie, tłusto i po mordzie. Cała ta bestialska machina wojenna napędzana przez szalone, zagęszczone bębny, dławiące, drapieżne riffy z całą masą sprzężeń zwrotnych i niskie, przeflegmione przepięknie ryki gardłowego, z których wylewa się cuchnąca żółć sieje totalne spustoszenie i niszczy z siłą potężnej fali uderzeniowej wywołanej nuklearnym jebnięciem. Chłopaki nie stosują żadnych półśrodków, tylko szczerze nakurwiają ile wlezie. „Grieving…” to potwornie ziarnista płyta, ale co ciekawe niesamowicie słuchalna, a przemoc, która wylewa się z tej produkcji, dosłownie uzależnia. Ten oparty na najlepszych wzorcach i klasykach gatunku materiał jest przeznaczony zdecydowanie dla pasjonatów, którzy wiedzą, jak konsumować tradycyjny Grindcore bez uszczerbku dla zdrowia. Tę muzę albo się kocha, albo od niej spierdala w pizdu. Ja uwielbiam takie korzenne, chamskie, rasowe pierdolnięcie, Internal Rot zatem w chuj robi mi dobrze. Polecam ten album wszystkim pojebanym, podobnym do mnie wykolejeńcom, dla których Grindcore, to prawie religia.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz