sobota, 4 lipca 2020

Recenzja VESICARUM „Reign of Terror”


VESICARUM
Reign of Terror”
One Eyed Toad Records 2020

Vesicarum z Wielkiej Brytanii to stosunkowo młoda krew na scenie Death Metal. Powstali w 2016 roku i po wykrystalizowaniu składu, co zajęło im prawie cztery lata, pod koniec maja tego roku zadebiutowali swym pierwszym, oficjalnym materiałem. „Reign of Terror”, to 20 minut ciężkiego, Śmierć Metalowego grania utrzymanego w marszowych tempach. Muzykę tej piątki angoli można umiejscowić, co specjalnie nie dziwi, gdzieś na przecięciu dźwięków charakterystycznych dla Bolt Thrower i Benediction. Wzorce wspaniałe, ale niestety muzyka Vesicarum to jak na razie szara, mało interesująca przeciętność, która do twórczości ich wymienionych w poprzednim zdaniu rodaków w ogóle nie ma startu. Najsolidniejsza na „Reign…” jest sekcja ze złowrogo dudniącym basem, która szału co prawda nie robi, ale młóci równo i mocno. Riffy natomiast są do bólu przeciętne i strasznie powtarzalne, a do tego odegrane jakoś tak ślamazarnie i bez ikry, a wokale mocno inspirowane sposobem śpiewania Dave’a Ingrama są przesadnie wyciągnięte do przodu, strasznie gardłowe i brak im głębi. Brzmienie jest równie przeciętne, jak muzyka. Brakuje tu solidnego pierdolnięcia, mięcha na wiosłach i tej diabelskiej iskry, która spowodowałaby, że chciałbym powracać do tych dźwięków. I to w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o tym materiale. Sporo pracy przed Vesicarum, jeżeli marzy im się wyjście poza ligę garażowego grania, w której się w tej chwili znajdują. Nie takie rzeczy się jednak widywało, więc może… Tymczasem jednak jest mizernie, bardzo mizernie.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz