czwartek, 22 kwietnia 2021

Recenzja Hecatomb „Horrid Invocations”

 

Hecatomb

„Horrid Invocations”

Invictus Prod. 2021

No proszę, kto by powiedział, że debiutanckie demo nowego zespołu z Australii, tworzonego przez dwóch posiadaczy wąsa niczym z klasycznego niemieckiego pornola, zrobi mi z ryja taka galaretę. Co prawda lekki sygnał ostrzegawczy wysłała mi minimalistyczna okładka, ale aż takiego frontalnego ataku nie oczekiwałem. Na „Horrid Invocations” znajdziemy nieco ponad kwadrans death metalu silnie natchnionego przez thrashowego ducha, zagranego może i nieco szablonowo, lecz zarazem będącego definicja gatunku z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Kangury stworzyły tu prawdziwy żywioł, bezlitosny, niepohamowany, brudny i zepsuty do szpiku kości. Takich nagrań zawsze słucham z nieskrywana przyjemnością, nawet jeśli nie ma w nich praktycznie żadnych pierwiastków oryginalności. A może właśnie dlatego, bo jeżeli zespół tak świetnie potrafi poruszać się w zamierzchłych klimatach, to na chuj silić się na nowatorskie rozwiązania. Duet sieje śmierć i pożogę na lewo i prawo, szatkując niewyrachowanymi riffami niczym rozdrabniarka do drewna. Bębniarz napierdala często dość chaotycznie a przyspieszenia w jego wykonaniu kojarzą mi się wprost z wariactwem pod tytułem DD Crazy. Przez to muzyka Australijczyków wydaje się dzika i spontaniczna a dodatkowe porównania do pionierów czystego szaleństwa z tego samego kraju, choćby Sadistik Exekution czy Destroyer 666, będą jak najbardziej trafne. Panowie po prostu nakurwiają ile fabryka dała, a nawet jeśli na chwilę zwolnią i pojadą prymitywnym akordem, to i tak jest on tak zakurzony, że o złapaniu haustu świeżego powietrza nie ma mowy. Brzmienie na tej demówce jest totalnie zasyfione, przybasowane i zapiaszczone, potęgujące chaotyczny charakter całości. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, jakby ktoś wysypywał wam na plecy wywrotkę gruzu. Nad tym całym bajzlem rozbrzmiewa agresywny, wkurwiony głos z nałożonym mocnym pogłosem, czyniąc te cztery kompozycje jeszcze bardziej archaicznymi. Mówiąc w skrócie, goście wjeżdżają na pełnej, robią burdel i wychodzą srając w progu na pożegnanie. Właśnie czegoś takiego było mi teraz trzeba, bo takie demosy łykam bez popijania. Tak się kurwa gra metal! Wszystko w temacie.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz