piątek, 2 kwietnia 2021

Recenzja Obsolete “Animate//Isolate”

 

Obsolete

“Animate//Isolate”

Unspeakable Axe Records 2021

Debiutancki album pochodzącego z Minneapolis Obsolete reklamowany jest jako najbardziej kreatywny thrash metal od czasów pierwszej fali tego nurtu. Buńczucznie i odważnie, ale produkt w jakiś sposób trzeba sprzedać. Moją ciekawość podsycił fakt, że thrash metal jest chyba najbardziej wyeksploatowanym nurtem w muzyce metalowej i trudno mi sobie było wyobrazić czym Amerykanie mogliby mnie zaskoczyć. Pierwszy kontakt, jak i kolejne trochę mnie skonsternowały i na dobra sprawę mogę powiedzieć, że materiał mnie zainteresował i zaciekawił. „Animate//Isolate” przynosi dziewięć kawałków technicznego thrashu, który otwarcie romansuje z death metalem o technicznym obliczu. To co zwróciło moją uwagę to to, że tutaj praktycznie nie ma riffów, a muzyka to strumień wystrzeliwanych z zawrotną prędkością pojedynczych dźwięków, które tworzą soniczny poligon, na którym raz po raz mamy okazje dostać czy to z odłamka czy to z działa. Opis może budzić trochę skojarzenia z obrzydliwie, wycyzelowanym do granic możliwości, plastikowym death metalem będącym spuścizną w dalszej linii po Necrophagist czy dwójce Decrepit Birth, ale tym razem nic z tych rzeczy. Zachodziłem w głowę z czym to wydawnictwo mi się kojarzy i porównań doszukiwałbym się w Sadus, Hellwitch czy w drugiej płycie Disciples Of Power przy czym muzycy Obsolete grają o wiele czyściej i sterylniej. Można doszukiwać się wpływów Vektor w owej lekkości, prędkości i zwiewności. Muzycy nie stronią o szaleńczych galopad i zabawy rytmem, a całość funkcjonuje jak sprawnie naoliwiona maszyna. Kawałki zamiast się rozjeżdżać w każdą ze stron są hermetyczne, zwarte, intensywne, a wszelkie rytmiczne łamańce i żonglerki odbywają się tu za sprawą kolektywu. I chyba to jest największym wyróżnikiem tego wydawnictwa i tu dopatrywałbym się jakości i świeżości. Słychać tu tytaniczną pracę jaką włożono,  żeby brzmiało to jak szwajcarski zegarek. Jednocześnie słuchając „Animate//Isolate” nie mam wrażenia, że mam do czynienia z muzyką zaprogramowaną, wymyśloną, wspomaganą komputerkami i efekciarstwem. Płyta brzmi świetnie, z wyraźnym zaakcentowaniem perkusyjnych niuansów. Na szczególną uwagę zasługuje praca basu, która niejednokrotnie robi wrażenie i jest głównym prowodyrem do wyłapywania smaczków. A tych nie brakuje, każdy kolejny odsłuch sprawia, że znajduje na tej płycie zachwycające niuanse, tym bardziej, że płyta ma mocno monolityczny, jednorodny charakter. W ogólnym zarysie wydawać się może, że grane jest tu trochę jedno i to samo, a kolejne odsłuchy tego wrażenia nie zacierają. Poniekąd jest to wada, bo chciałoby się, żeby potencjał drzemiący w tych muzykach był jeszcze bardziej wyeksponowany. Można pokusić się o stwierdzenie, że z grubsza znając jeden utwór z tej płyty zna się cały album, ale stopień zniuansowania „Animate//Isolate” jest wystarczająco duży, aby poświęcić temu albumowi więcej okrążeń. Póki co słyszę w Obsolete cholernie obiecujący i intrygujący zespół, który ma tu jeszcze spore pole manewru do rozwoju. I choć nie zgadzam się, żeby hasło reklamujące to wydawnictwo było trafne, to zdecydowanie twierdze, że mamy tu do czynienia z wartościową muzyką.

 

                                                                                                          Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz