piątek, 9 kwietnia 2021

Recenzja Sněť “Mokvání V Okovech”

 

Sněť

“Mokvání V Okovech”

Blood Harvest 2021

No to wpadła perełka. Pora wyjąć gówno z uszu, wyzbyć się uprzedzeń do odgrzewanego kotleta i posłuchać death metalu, który przede wszystkim brzmi jak death metal, taki prawdziwy, jaki się grało na przełomie lat 80. i 90. Praski Sněť bo o nim mowa za sprawą swojego debiutanckiego krążka „Mokvání V Okovech” sprawia, że serce sentymentalnego, oldschoolowego deathmetalowca rośnie. Tyle, że propozycja Czechów jest czymś zdecydowanie więcej niż tanim sentymentalizmem i kolejnym produktem mającym się sprzedać i napełnić kabzę wytwórni. Już na etapie dwuutworowej promówki sprzed dwóch lat zwrócił moją uwagę ogromny luz z jakim grają Czesi oraz to z jaką lubością poruszają się w prostych, często obleśnych dźwiękach. Na omawianym tu debiucie owa naturalność tylko rozkwitła. Muzycy Sněť co prawda nieco odeszli od grindcorowego taplania się w ekskrementach na rzecz bardziej śmierćmetalowych schematów, ale to jedynie pewne przesunięcie proporcji. „Mokvání V Okovech” to siedem kawałków (plus instrumentalne intro) prostego do bólu, ale tłustego jak czeski gulasz z knedlami death metalu, który nie bawi się w wyrafinowane środki. Trzy riffy na krzyż na utwór, ale przynajmniej jakość przedkłada się ponad ilość. Inspiracji można się tu doszukiwać zarówno pośród klasyków europejskiej jak i amerykańskiej sceny. Dominuje średnie tempo, ale muzycy nie stronią od przyspieszeń i zwolnień, przez co daleko temu materiałowi do jednostajności. Bolt Thrower skrzyżowany z Jungle Rot, podrasowany wczesnokanibalowymi wykrętasami? Może tak z grubsza, choć nie przywiązywałbym większej wagi do tej deklaracji. Bo choć „Mokvání V Okovech” nie dostarcza jakiejś szczególnie oryginalnej ani wymagającej muzyki, to środki, którymi efekt został osiągnięty zostały doprowadzone  do perfekcji. Niesamowity wokal, chyba jeden z najlepszych growli na deathmetalowej scenie w tym momencie, mnóstwo nośnych, dobrych riffów, skuteczna prostota kompozycji oraz genialne brzmienie krążka nakazują mi stwierdzić, że Sněť sprostał oczekiwaniom i spełnił pokładane w nich nadzieje. Tak, co jak co, ale produkcja tego wydawnictwa to jakieś mistrzostwo świata.   Każdy instrument tutaj brzmi tłusto, brzmi pełnie, dźwięcznie – jak słyszymy akordy gitar, to echo niesie, jak słyszymy jebnięcie w bęben  to słychać, że to perkusja, a nie poduszka, puszka, karton, klawisz klawiatury, klepanie maty czy pluszowy misiek bobasa sąsiadów. W kontekście współczesnych produkcji w tym nurcie to co zrobiono na debiucie Czechów to czyste złoto. To jest bardzo dobra płyta. To nie jest płyta wybitna, pomnikowa, o której będą pisać po latach. Ale to jest bardzo dobra płyta, na tyle dobra, że fani death metalu powinni ją zakupić. Ja dodać od siebie mogę, że nie po drodze mi z prostą muzyką, ale propozycja  Sněť jako jedna z nielicznych zaskarbiła sobie moją przychylność. Warto, bardzo warto, bo tego typu płyty pojawiają się na rynku bardzo rzadko.

 

                                                                                                         

                                                                                                                      Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz