W zasadzie to nigdy nie pisałem recenzji zina. Z
bardzo prostego powodu. Ja ich najzwyczajniej nie czytam. Nie czytam zinów, nie
czytam, tym bardziej, magazynów oficjalnych, od lat. Co nie znaczy, że nie
umiem czytać, co nie Krzysiu? Z czego zatem to wynika? Chyba z tego, że wolę
sobie sam popisać, kompletnie nie spoglądając na dziejącą się obok
rzeczywistość. A jak mam ochotę dowiedzieć się czegoś od danego zespołu, to
robię z nim wywiad, który potem wklejam Adrianowi do R’lyeh’a. I wyjebane mam na
maksa, czy ów dialog się komuś spodoba, czy nie. To MI miał on sprawić
satysfakcję. Po co o tym piszę? Bo istnieje zin, który niezaprzeczalnie wpłynął
na mój sposób podchodzenia do wspomnianych wywiadów. Zin, który uwielbiam odkąd
poznałem w latach dziewięćdziesiątych. Który zawsze był dla mnie, od początku
mojej zjebanej pisaniny niedoścignionym wzorem, a Przemek był pośrednio (bo nigdy
nie starałem się go świadomie naśladować) mentorem. No to, oto, ukazał się nowy
numer Infernal Death. Zrobiony niespiesznie, bez jakiegokolwiek nacisku,
zrobiony, bo się chłopakowi zachciało. Jaki jest? Jest, kurwa, zajebisty!
Ludzie! Jak go dorwałem w łapy, to większość nocy spędziłem przy pospiesznie
przyniesionej z pokoju córki lampce (bowiem takowej w swoim grajdole nie
posiadałem), chłonąc kolejne rozmowy przeprowadzone przez autora, co chwilę
wzdychając, że zadaje on swoim rozmówcą pytania podobne do tych, które sam bym
zadał. Mamy tu przezajebisty skład rozmówców. Jest Rok z kreującego moje
muzyczne gusta w latach dziewięćdziesiątych Sadistik Exekution, jest żeńska
legenda pod tytułem Darketa, są rozmowy z Grekami (Varathron / Necromantia),
rodzime sznury ze Sznura, trzy dialogi z członkami Furii (czasem niekoniecznie
o metalu), dziadek Swano, chłopaki z pierwszego składu Mayhem, Promiński z
piękną żoną i w chuj innych rzeczy. Zresztą rozkładówkę macie na flyerze. Wszystkie
wywiady zrobione na typowym dla Przemasa luzie. Zresztą co ja tu gadam o
wywiadach. Nawet z okładki zina spogląda na nas postać niebywale interesująca i
skłaniająca do zapoznania się z jej życiorysem. Co jeszcze? Jazz! Przemek w
swoim nowym numerze dał upust osobistym fascynacjom nowym gatunkiem muzycznym w
jego życiu. Dzięki temu zerknąłem, i także zauroczyłem się w Ciśnieniu.
Pojebane granie. No i nie wypada nie wspomnieć o dopiskach Piastola, które są
prawdziwą rodzynką i potrafią mocno rozbawić (Kiedy przeczytałem jakie pytanie
Przemek chciał zadać Grishnackowi po wyjściu muzyka z pierdla, to się oplułem
wodą mineralną!). Powiem wam krótko, i może się powtórzę... Tak jak nie czytam
o muzyce, tak Infernal Death łykam od początku do końca, jak pelikan czaplę!
Dla mnie ten periodyk to jest mistrzostwo świata i okolic, jedyna rzecz przy
której będę trwał po wieki wieków. Bo wiem, że zawsze gwarantuje najwyższą
jakość. Co? Przepraszam, on ja definiuje. Dla mnie : Przemek Popiołek – Buk!
Najwspanialszy zin jaki kiedykolwiek wpadł w moje ręce i jaki utrzymuje idealny
poziom od dekad. I tylko dlatego po raz pierwszy napisałem reckę zina. Więcej
się to nie powtórzy, bo raz powiedzieć – wystarczy. Kupujcie zatem, zanim
nakład się wyprzeda. A to niedługo może być.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz