wtorek, 27 sierpnia 2024

Recenzja I, Cursed „Death Holograms”

 

I, Cursed

„Death Holograms”

Inverse Records / Meara Music 2024

Krótko, szybko i po mordzie. Tak w skrócie można podsumować nowe wydawnictwo fińskiego I, Cursed.  Zespół ten to w zasadzie świeżynka na muzycznym rynku, choć zameldowali się uprzednio splitem z Blood Service. Tamtych piosenek nie było mi dane odsłuchać, więc kupmy się zatem na materiale nowym. No jest to, jak już byłem uprzejmy wspomnieć, wpierdol. Taki krótki, treściwy i z przytupem. Nie trwający nawet kwadrans, a zawierający siedem kawałków, więc przeliczyć sobie to czasowo każdy zdoła. Chłopaki bynajmniej nie starają się wychodzić poza muzyczne ramy. Serwują maksymalnie szybkie harmonie, raz wkurwione, niemal grindowo, raz bardziej chwytliwe, podchodzące pod brutalny death metal. Muzyka ta znacząco podnosi ciśnienie, więc gdybyście przy tym chcieli się napić kawy, to efekt może być zbyt spotęgowany, i możecie doznać wylewu. Muzyka I, Cursed jest bowiem na maksa wkurwiona i sprzyjająca wzmożonemu wydzielaniu adrenaliny. Ha, pewnie podejrzewacie zatem, że „Death Holograms” to jednostajny łomot. A tu ni chuja. I w tym cała zabawa, bo panowie potrafią także w piosenki wolniejsze. A w nich też bynajmniej nie brakuje brutalności. Powiedziałbym nawet, że te wolniejsze numery mają większe pierdolnięcie, niż klasyczny nakurw. A dowodzi to jednego. I, Cursed potrafią poskładać stare wzorce (patrz: Misery Index, Dying Fetus) na swój własny sposób. Nie zależy im, bynajmniej, na oryginalności, bo w sumie po co? Finowie swoją nową EP-ką podnoszą w górę rękę, niczym początkujący uczeń, który ma coś sensownego do powiedzenia. A ma. I, Cursed w sposób dobitny zgłasza swoją obecność na scenie death/ grindowej. Rzućcie na nich okiem / uchem, bo myślę, że może z tego za jakiś czas wyrosnąć niezły napierdalator. „Death Holograms” jest na pewno godną zajawką.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz