Moose Cult
„Book Of The Machines”
Eat Lead And Die Music 2024
Moose
Cult to czwórka angielskich artystów dobrze chyba znana na tamtejszej scenie,
gdyż jej członkowie udzielają się w takich kapelach jak między innymi
Monsterworks i Bull Elephant. Ich dźwiękowe zainteresowania (w obrębie
wspomnianych projektów) kręcą się wokół doom i heavy metalu, które to typy
muzyki łączą także z innymi podgatunkami gitarowego rzępolenia. W ramach Moose
Cult również postanowili zespolić te gatunki, dokładając do tego trochę wpływów
deta oraz progresywnych elementów. Podobnie jak na debiucie, bo „Book Of The
Machines” to ich druga płyta, wyszła z tego nie tylko ciężka, ale też subtelna
gędźba, w której mieszają się pierwiastki wcześniej wymienionych podgatunków.
Na najnowszej propozycji tych Londyńczyków przeważają spokojne rytmy wynikające
z tutaj najbardziej wyraźnych, klasycznych i doomowych wpływów, które kreują
głęboko melancholijną i refleksyjną strukturę. Nie oznacza to jednak, że mamy
tutaj do czynienia jedynie z powolnym graniem, które tylko wpędza w medytacyjne
odrętwienie, ponieważ kwartet ten potrafi również agresywnie przygrzać,
używając do tego śmierć metalowych atrybutów. Dzieje się tak w warstwie
dźwiękowej i wokalnej, gdzie z hipnotycznych riffów i spomiędzy uspokajających
solówek wystrzeliwują nagle szybsze i miażdżące akordy, a wokalizy podane są na
wiele sposobów i wydobywają się z gardła mikrofoniarza z różnym natężeniem. Te
intensywniejsze momenty mocno kontrastują z tą przewodnią, liryczną linią melodyczną,
nadając jej ostrości i dynamiki tak, aby wszechobecna tu atmosferyczność nie
uśpiła odbiorców ani ich zbytnio nie przytłoczyła, gdyż sprawia ona wrażenie
dość intensywnie otulającej i odurzającej mgły, którą na szczęście od czasu do
czasu rozwiewają te całkiem gorące uderzenia. Anglicy dodatkowo urozmaicają
„Book Of The Machines” także szeregiem awangardowych zagrywek, co nadaje temu
albumowi modernistycznego i technicznego sznytu. Co prawda nie ułatwia to
odbioru, ale za to zmusza to bardziej uważnego wsłuchania się w tutejsze
chwilami skomplikowane aranżacje. Ta swoista fuzja poszczególnych wpływów jest
niewątpliwie oryginalna i ciekawa, a połączenie klimatycznego, brutalnego i
progresywnego kostkowania w tej formie dość niespotykane. Może się podobać, ale
nie musi. Zainteresowani z pewnością sprawdzą to wydawnictwo, zaś tych co nie
boją się wyściubić nosa z podziemia namawiam do tego gorąco.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz