sobota, 24 sierpnia 2024

Recenzja / A review of Urza / Celliophis „Dawn of a Lifeless Age”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Urza / Celliophis

„Dawn of a Lifeless Age”

Aesthetic Death 2024

Muszę przyznać, że przez jakiś czas nie słuchałem zbyt wielu płyt z muzyką klasycznie doom/death metalową. Może dlatego, że ciężko jest mi znaleźć warte zachodu zespoły, przy których zatrzymałbym się na dłużej. Do sprawdzenia splitu dwóch niemieckich składów  zachęciła mnie okładka. Patrząc na nią można wysuwać, mimo jej całkowitej prostoty, ciekawe interpretacje. Dodatkowo, ale to już po zapoznaniu się z zawartością muzyczną „Dawn of a Lifeless Age”, okazuje się, iż doskonale pasuje ona do tego, co prezentują nam Urza i Celliophis. Co prawda jesień jeszcze nie nadeszła, ale przekonany jestem, że przy dźwiękach tego wydawnictwa liście zaczęłyby szybciej spadać z drzew. W zasadzie muzyka obu ekip jest do siebie bardzo zbliżona, pod wieloma względami. Z tego też powodu postanowiłem potraktować ten split jako muzyczną całość, a nie pojedynek dwóch oddzielnych tworów. Zarówno Urza jak i Celliophis czerpią koparką z lat dziewięćdziesiątych, wydobywając najcięższe składowe tworzące wówczas wspomniany na wstępie gatunek. Wszystkie cztery zamieszczone tutaj utwory są długie, bowiem żaden z nich nie trwa mniej niż dziesięć minut. Ze wszystkich wylewa się prawdziwy smutek i przygnębienie. I bynajmniej nie mam na myśli słodkich łez, lecz prawdziwie gorzkie, nostalgiczne wibracje. Muzycy opierają swój warsztat głównie na instrumentach podstawowych, zadając ciosy, ciężkie niczym uderzenia kafara, przy użyciu gitarowych akordów, nie zakłócanych niepotrzebnie, jak to nierzadko bywa, klawiszowymi pasażami. Mimo iż całość płynie sobie niespiesznie, niczym wijący się w gąszczu lasu strumyk, nie ma mowy o jakiejś powtarzalności pomysłów czy nudzie. Niemcy bardzo umiejętnie budują nastrój swoich kompozycji, balansując między ciszą przed burzą, a samą burzą. Nie usłyszycie na tej płycie śpiewanych wokali, jedynie głęboki, staro szkolny growl, wylewający swoje żale i będący przewodnikiem po kreowanym przez oba zespoły świecie. Szarym świecie. Gdybyście byli ciekawi dosłownych porównań, to wymienię choćby wczesny October Tide czy Ahab. Bardzo mocno wciąga ten materiał i stanowi fantastyczny przykład podtrzymywania tradycji doom/death metalowych w najczystszej, nieskażonej przesłodzonymi dodatkami postaci. Warto sprawdzić, zaglądając przy okazji do wcześniejszych dokonań obu zespołów.

- jesusatan

 

Urza / Celliophis

‘Dawn of a Lifeless Age’

Aesthetic Death 2024

 

I have to admit that I haven't listened to too many albums of classically doom/death metal for a while. Maybe it's because I find it hard to discover worthwhile bands that I would stop at for longer. I was encouraged to check out the split of the two German line-ups by the cover art. Looking at it, interesting interpretations can be put forward, despite the picture’s utter simplicity. In addition, but this comes after getting acquainted with the musical content of ‘Dawn of a Lifeless Age’, it turns out that it fits perfectly with what Urza and Celliophis are presenting. Well, autumn hasn’t arrived yet, but I am convinced that with the sounds of this release, leaves would start falling from the trees faster. In fact, the music of both bands is very similar, in many ways. For this reason, I decided to treat this split as a musical whole, rather than a duel of two separate creations. Both Urza and Celliophis take a dig at the nineties, bringing out the heaviest components that made up the genre mentioned in the introduction at the time. All four tracks included here are long, as none of them lasts less than ten minutes. There is a real sadness and gloom pouring out of all of them. And I by no means have sweet tears in mind, but truly bitter, nostalgic vibes. The musicians base their craft mainly on basic instruments, delivering blows as heavy as a pile driver's hits, using guitar chords, not unnecessarily disturbed, as is often the case, by keyboard passages. Although the whole thing flows along unhurriedly, like a stream meandering through a forest, there is no question of any repetition of ideas or boredom. The Germans very skilfully build the mood of their songs, balancing between the calm before the storm and the storm itself. You won't hear any clean vocals on this album, only a deep, old-school growl, pouring out their grievances and acting as a guide to the world created by both bands. A grey world. If you were curious about literal comparisons, I would mention early October Tide or Ahab, for example. This material is very addictive and a fantastic example of keeping the doom/death metal tradition alive in its purest, unadulterated form. The split is worth checking out, while taking a look at both bands' earlier work as well.

- jesusatan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz