piątek, 30 sierpnia 2024

Recenzja Other World „Tenebrous”

 

Other World

„Tenebrous”

Debemur Morti Prod. 2024

Other World pochodzą ze Stanów i grają atmosferyczny black metal. Tyle przynajmniej w pierwszej chwili można wyczytać w Internetach. Nic zatem dziwnego, że podchodziłem do „Tenebrous” niczym pies do jeża. Wielokrotnie bowiem powtarzałem, że amerykański black metal nie do końca mi służy. A końcu jednak się skusiłem i… absolutnie nie żałuję. Okazuje się bowiem, że i za wielką kałużą czasem potrafią dobrze pogłówkować. Drugi, wydany w dziewięć lat po debiucie, duży materiał zespołu to naprawdę ciekawa, choć niekoniecznie oryginalna muzyka. Przede wszystkim materiał ten jest „jakiś”. Nie ma tutaj nudnego smęcenia czy lulania słuchacza nic nie wnoszącymi klawiszowymi pasażami. Owa atmosferyczność ma w przypadku Other World bardzo drapieżną twarz. Panowie nie stronią od sięgania do nowoczesnej szkoły black metalu, zatem ich kompozycje bardzo często budowane są na melodyjnym, hipnotycznym riffowaniu. Ilość przeciągnięć, czy też powtórzeń, każdej linii jest jednak bardzo uważnie wyważona, co nie powoduje, że zaczynamy zastanawiać się, kiedy dana harmonia w końcu się zmieni. Ponadto tempo, w jakim Jankesi się poruszają, całkiem często się zmienia. Dzięki temu, poza chłodnymi tremolo czasami mocno zwalniamy i zaczynami brodzić stopami w błocie, tudzież wciągającym niespiesznie bagnie. Tak dzieje się choćby w „Agony Exhaled by Mist”, gdzie przy śpiewanych liniach wokalnych tasujących się z klasycznym charkotem, można przez chwilę poczuć klimat podobny do wikińskiego okresu Bathory, albo, by było chłopakom geograficznie bliżej, Agalloch. Dla kontrastu, kolejny na liście „Ash, Teeth & Bone” to wściekła zamieć na pełnej szybkości, zawierająca melodię kojarzącą się bardzo mocno z Bolzerowym stylem kostkowania. Zresztą, gdyby album ten rozłożyć na części pierwsze, to porównań znaleźlibyśmy o wiele więcej. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, by z pomysłów już gdzieś wcześniej słyszanych stworzyć płytę naprawdę intrygującą. Tym bardziej, że nawet jeśli wzorce są tutaj wyraźnie słyszalne, to są to jedynie wzorce, a nie sklejanie cudzych pomysłów na łapu capu. „Tenebrous” to łącznie niemal czterdzieści minut naprawdę dobrego, wzorowo wyprodukowanego grania. Jest to muzyka, która też z czasem rośnie i po kilku rundkach ciężko się od niej oderwać. Dlatego też, jeśli nie znaliście dotychczas tego amerykańskiego tworu, to zachęcam do sprawdzenia. Bo zakładając z automatu, że atmosferyczny black metal z metką „Made in USA” ssie pałę, możecie czasem coś ciekawego przegapić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz