Dead
Flesh Stigma
„Necrocosmic
Death Ritual”
Werewolf Records 2024
„Widziałem
rzeczy, którym wy, ludzie, nie dalibyście wiary. Statki szturmowe sunące w
ogniu nieopodal Pasu Oriona. Oglądałem promieniowanie skrzące się w
ciemnościach blisko wrót Tannhausera” -mówił Rutger Hauer w pamiętnej scenie
„Blade Runner’a”. Wierzę mu i rozumiem tego spektrum, ale chuj w to, bo nie
słyszał debiutu Dead Flesh Stigma. Jest to projekt V-Khaoz’a, znanego z udziału
w takich kapelach jak między innymi Vargrav i Druadan Forest. Można lubić te
kapele lub nie, ale obok Dead Flesh Stigma nie da się przejść obojętnie. Pod
tym szyldem ten fiński muzyk zabrał się za tworzenie industrialnego black
metalu, co wyszło mu znakomicie, gdyż „Necrocosmic Death Ritual” jest niesamowitą
płytą. Stanowi ją jakieś 35 minut muzyki, która poraża swoją intensywnością i
jadowitym usposobieniem. Wygenerowana została na lodowatych gitarach, z których
wyciśnięto chyba maksimum prędkości i agresywności. Wygrywają one szybkie i
gęste riffy, które w gruncie rzeczy nie potrafią zahipnotyzować swą
jednostajnością, ponieważ ich gwałtowność i ogłuszający szum jaki tworzą,
działają raczej jak amfetamina niż benzodiazepiny. Dodatkowym dla nich
akceleratorem jest miarowo i zdecydowanie bijący automat perkusyjny, który
swoją łupaniną zamienia głowę w grzechotkę. Jego delikatne wysunięcie na
pierwszy plan, zakrywa nieco tekstury wioseł, podkreślając mechaniczność
kompozycji i windując siłę rażenia do granic absurdu. Do aranżacji dołożono
oczywiście kosmiczne klawisze, które podsyciły tutejszy, diaboliczny przekaz,
dość dużą dawką psylocybiny, za pomocą której Dead Flesh Stigma wciąga odbiorcę
tego materiału w sam jego środek i puszcza dopiero po jego zakończeniu. Ten
istny huragan byłby niczym bez, rzecz jasna, wokali, które są tutaj wyjątkowe
zajadłe i nieprzychylne rodzajowi ludzkiemu. Do plucia piołunem i bluźnierstwem
V-Khaoz zaprosił nie byle kogo, ponieważ za mikrofonem stanęli Hellwind
(Grieve), Narqath i J13 (Azaghal) oraz kojarzony z wieloma brygadami Werwolf.Ta
mieszanka różnych ziaren zasianych zgodnie z zasadami gatunku, wydała plon,
który jest muzyczną ilustracją współczesnego Armagedonu, obejmującego nie tylko
Ziemię, ale cały Wszechświat. Ta niszcząca wszystko co spotka na swojej drodze czarna
dziura, pożera wszystkie galaktyki wraz z cząstkami elementarnymi i światłem,
nie pozostawiając żadnych resztek. Jej żarłoczność jest duża i nie do
zatrzymania. Bezlitośnie zasysająca produkcja. Tak więc Rutger Hauer w obliczu
„Necrocosmic Death Ritual” gówno widział.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz