sobota, 24 sierpnia 2024

Recenzja Dead Flesh Stigma „Necrocosmic Death Ritual”

 

Dead Flesh Stigma

„Necrocosmic Death Ritual”

Werewolf Records 2024

„Widziałem rzeczy, którym wy, ludzie, nie dalibyście wiary. Statki szturmowe sunące w ogniu nieopodal Pasu Oriona. Oglądałem promieniowanie skrzące się w ciemnościach blisko wrót Tannhausera” -mówił Rutger Hauer w pamiętnej scenie „Blade Runner’a”. Wierzę mu i rozumiem tego spektrum, ale chuj w to, bo nie słyszał debiutu Dead Flesh Stigma. Jest to projekt V-Khaoz’a, znanego z udziału w takich kapelach jak między innymi Vargrav i Druadan Forest. Można lubić te kapele lub nie, ale obok Dead Flesh Stigma nie da się przejść obojętnie. Pod tym szyldem ten fiński muzyk zabrał się za tworzenie industrialnego black metalu, co wyszło mu znakomicie, gdyż „Necrocosmic Death Ritual” jest niesamowitą płytą. Stanowi ją jakieś 35 minut muzyki, która poraża swoją intensywnością i jadowitym usposobieniem. Wygenerowana została na lodowatych gitarach, z których wyciśnięto chyba maksimum prędkości i agresywności. Wygrywają one szybkie i gęste riffy, które w gruncie rzeczy nie potrafią zahipnotyzować swą jednostajnością, ponieważ ich gwałtowność i ogłuszający szum jaki tworzą, działają raczej jak amfetamina niż benzodiazepiny. Dodatkowym dla nich akceleratorem jest miarowo i zdecydowanie bijący automat perkusyjny, który swoją łupaniną zamienia głowę w grzechotkę. Jego delikatne wysunięcie na pierwszy plan, zakrywa nieco tekstury wioseł, podkreślając mechaniczność kompozycji i windując siłę rażenia do granic absurdu. Do aranżacji dołożono oczywiście kosmiczne klawisze, które podsyciły tutejszy, diaboliczny przekaz, dość dużą dawką psylocybiny, za pomocą której Dead Flesh Stigma wciąga odbiorcę tego materiału w sam jego środek i puszcza dopiero po jego zakończeniu. Ten istny huragan byłby niczym bez, rzecz jasna, wokali, które są tutaj wyjątkowe zajadłe i nieprzychylne rodzajowi ludzkiemu. Do plucia piołunem i bluźnierstwem V-Khaoz zaprosił nie byle kogo, ponieważ za mikrofonem stanęli Hellwind (Grieve), Narqath i J13 (Azaghal) oraz kojarzony z wieloma brygadami Werwolf.Ta mieszanka różnych ziaren zasianych zgodnie z zasadami gatunku, wydała plon, który jest muzyczną ilustracją współczesnego Armagedonu, obejmującego nie tylko Ziemię, ale cały Wszechświat. Ta niszcząca wszystko co spotka na swojej drodze czarna dziura, pożera wszystkie galaktyki wraz z cząstkami elementarnymi i światłem, nie pozostawiając żadnych resztek. Jej żarłoczność jest duża i nie do zatrzymania. Bezlitośnie zasysająca produkcja. Tak więc Rutger Hauer w obliczu „Necrocosmic Death Ritual” gówno widział.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz