piątek, 23 sierpnia 2024

Recenzja Adon „Adon”

 

Adon

„Adon”

Neuropa 2024

Ten dwuosobowy projekt powstał w 2019 roku na amerykańskiej ziemi i na początku sierpnia wydał swój debiut, który zawiera sześć kawałków poczernionego śmierć metalu. Ów krążek to długie pięćdziesiąt minut, podczas których częstowany byłem intensywną i napakowaną sterydami muzyką. Wypełniona ona jest po brzegi agresywnymi blastami, wijącymi się tremolo, paroma awangardowymi wtrąceniami w postaci piskliwych i schizoidalnych zagrywek. Parę dysonansowych momentów też da się tutaj znaleźć jak i klasycznych solówek. Wszystko to zostało upchnięte w aranżacje, dając dość energiczną i trochę przeładowaną muzę, która pretenduje do bycia black-death metalem o dość dużym kalibrze. Łomocze on potężnie, bezustannie zmieniając tempo oraz sposób kostkowania, zalewając przy tym słuchacza feerią różnobarwnych akordów, które niosą ze sobą szaleństwo i pożogę. Dynamikę tej chwilami wręcz obłędnej kakofonii, podkręcają nieokiełznane wokale oraz perfekcyjna gra na beczkach James’a Stuart’a znanego z udziału w Vader i Decapitated. Do tego wypełnionego po krawędzie kotła, ci dwaj Kalifornijczycy, dorzucają jeszcze trochę klawiszy, które nadają „Adon” odrobinę symfoniki oraz dokładają parę klimatycznych przerywników wraz epickimi zaśpiewami, co z kolei wprowadza nieco rozmarzonej atmosfery. Tak więc za sprawą tej płyty miałem okazję obcować z nowoczesnym i łatwo przyswajalnym metalem, który jak dla mnie próbuje udawać rozjuszoną bestię. Niestety jej szaty są według mnie przezroczyste, dzięki czemu widać, że twór ten jest sztuczny i zbytnio rozbuchany. Za dużo tu wszystkiego przez co ta niby mroczna i brutalna muzyka tak naprawdę nie ma określonego charakteru. Ładnie wyprodukowana i zagrana, lecz brak zdecydowania twórców na konkretny kierunek według mnie ją dyskwalifikuje. Niemniej jednak dla pewnego grona odbiorców będzie ona atrakcyjnym kąskiem. Nie dla mnie. 

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz