środa, 28 sierpnia 2024

Recenzja Słowiańskie Odrodzenie „Korzenie”

 

Słowiańskie Odrodzenie

„Korzenie”

Independent 2024

Ja może od razu na wstępie zaznaczę, żeby potem nie było nieporozumień, że granie pogańskie, czy tam folkowe, borostworowe, nie jest zbyt bliskie mojemu sercu. Przed napisaniem kilku słów na temat „Korzeni” się zatem wzbraniałem, ale jako iż człowiek, który ową płytę mi podesłał nalegał, to jak już muszę, to się subiektywnie wypowiem. Odsłuchanie Słowiańskiego Odrodzenia było dla mnie droga przez mękę. Nie powiem jednak, że bez wątków humorystycznych, bo takich kilka znalazłem. Może i mam specyficzne poczucie humoru, ale jak ktoś mi śpiewa, jeszcze po naszemu, o rolnikach, to nie potrafię tego traktować poważnie. Zresztą nawet małżonka, która akurat kręciła się po pokoju, zapytała w pewnej chwili „Co to za PSL?”. Ale OK., ktoś się może śmiać z wersetów do Szatana, a ja mogę z uprawiania pola, w końcu mamy demokrację. Jest tu kilka innych, równie rozbawiających mnie tematów, ale pominę liryki i skupię się wyłącznie na warstwie muzycznej. Wiemy, że polskim narodowym daniem jest bigos, lecz w tym garnku ktoś naprawdę mocno namieszał. Chłopaki z Słowiańskiego Odrodzenia potrafią zestawić obok siebie ekstremalne blasty z tanecznym obertasem, akordy thrashmetalowe (kilka nawet niezłych, trochę mi się kojarzących z wczesnym Katem) z atmosferycznymi fragmentami akustycznymi, albo melodie a’la Amon Amarth z graniem niemal punkowym, tudzież punkrockowym. Nie wiem, może tak ma być, że w tym gatunku po prostu miesza się ze sobą wszystko, co do głowy przyjdzie, bez logicznej kontynuacji. Mi się to jakoś nie łączy, albo po prostu tego nie rozumiem, bo i tak być może. Nie wiem, czy mam się w końcu zdenerwować na wrogów ojczyzny, czy zadumać nad jej smutną historią. No ja prosty człowiek jestem, do mnie się mówi bezpośrednio, najlepiej rzucając „kurwami” (również „muzycznie”). Kilka piosenek z tej płyty z pewnością nadałoby się do zagrania przy ognisku, zapewnie dziewoja, która kontrastuje na nagraniach gniewne krzyki wokalisty swoim niebiańskim głosem ładnie tańczyłaby przy buchającym ogniu w białej sukience i wianku na głowie, może niektóre fragmenty nadawałyby się do chóralnych zaśpiewów przy browarze, a dzieci recytujące wierszyk o rolniku zbierającym plony otrzymałyby od rodziców gromkie brawa na przedszkolnym przedstawieniu. Ja jednak nie jestem w stanie przemóc się do tych piosenek. Wytrzymałem jedno kółko (to i tak niemal godzina, jestem z siebie dumny!) i odpuszczam. Możliwe, że fani gatunku się tym zachwycą, niech im będzie na zdrowie. Ja wracam do swojej piwnicy, gdzie gleba żyzną nie jest, jedynie zatęchłą i cuchnącą rozkładem. Tu mi lepiej.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz