Słowiańskie
Odrodzenie
„Korzenie”
Independent 2024
Ja może od razu na wstępie zaznaczę, żeby potem nie
było nieporozumień, że granie pogańskie, czy tam folkowe, borostworowe, nie
jest zbyt bliskie mojemu sercu. Przed napisaniem kilku słów na temat „Korzeni”
się zatem wzbraniałem, ale jako iż człowiek, który ową płytę mi podesłał
nalegał, to jak już muszę, to się subiektywnie wypowiem. Odsłuchanie Słowiańskiego
Odrodzenia było dla mnie droga przez mękę. Nie powiem jednak, że bez wątków
humorystycznych, bo takich kilka znalazłem. Może i mam specyficzne poczucie
humoru, ale jak ktoś mi śpiewa, jeszcze po naszemu, o rolnikach, to nie
potrafię tego traktować poważnie. Zresztą nawet małżonka, która akurat kręciła
się po pokoju, zapytała w pewnej chwili „Co to za PSL?”. Ale OK., ktoś się może
śmiać z wersetów do Szatana, a ja mogę z uprawiania pola, w końcu mamy
demokrację. Jest tu kilka innych, równie rozbawiających mnie tematów, ale
pominę liryki i skupię się wyłącznie na warstwie muzycznej. Wiemy, że polskim narodowym
daniem jest bigos, lecz w tym garnku ktoś naprawdę mocno namieszał. Chłopaki z
Słowiańskiego Odrodzenia potrafią zestawić obok siebie ekstremalne blasty z
tanecznym obertasem, akordy thrashmetalowe (kilka nawet niezłych, trochę mi się
kojarzących z wczesnym Katem) z atmosferycznymi fragmentami akustycznymi, albo
melodie a’la Amon Amarth z graniem niemal punkowym, tudzież punkrockowym. Nie
wiem, może tak ma być, że w tym gatunku po prostu miesza się ze sobą wszystko,
co do głowy przyjdzie, bez logicznej kontynuacji. Mi się to jakoś nie łączy,
albo po prostu tego nie rozumiem, bo i tak być może. Nie wiem, czy mam się w
końcu zdenerwować na wrogów ojczyzny, czy zadumać nad jej smutną historią. No
ja prosty człowiek jestem, do mnie się mówi bezpośrednio, najlepiej rzucając
„kurwami” (również „muzycznie”). Kilka piosenek z tej płyty z pewnością
nadałoby się do zagrania przy ognisku, zapewnie dziewoja, która kontrastuje na
nagraniach gniewne krzyki wokalisty swoim niebiańskim głosem ładnie tańczyłaby przy
buchającym ogniu w białej sukience i wianku na głowie, może niektóre fragmenty
nadawałyby się do chóralnych zaśpiewów przy browarze, a dzieci recytujące
wierszyk o rolniku zbierającym plony otrzymałyby od rodziców gromkie brawa na przedszkolnym przedstawieniu. Ja jednak nie jestem w stanie przemóc się do tych piosenek. Wytrzymałem
jedno kółko (to i tak niemal godzina, jestem z siebie dumny!) i odpuszczam.
Możliwe, że fani gatunku się tym zachwycą, niech im będzie na zdrowie. Ja
wracam do swojej piwnicy, gdzie gleba żyzną nie jest, jedynie zatęchłą i
cuchnącą rozkładem. Tu mi lepiej.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz