Förgjord
„Tie,
Totuus & Kuolema”
Werewolf Records 2024
Nie
znam tej kapeli, ale pewnie ktoś tak, bo istnieje już od 1995 roku i na swym
koncie ma siedem krążków więc niejeden fan fińskiego black metalu kiedyś na nią
trafił. Ci, którzy lubią i słuchają Förgjord będą mogli (jeśli oczywiście nigdy
nie mieli okazji) zapoznać się z nagraniami, które powstały na początku kariery
tej grupy. Jest to demo z 2002 oraz trzy inne utwory. Charakter tej kompilacji
ma, jak zaznacza jeden z członków Förgjord, zadanie tylko poglądowe, aby każdy
zainteresowany późniejszymi dokonaniami Finów, mógł poznać, jak kształtował się
ich zamysł na czarną sztukę. Tak więc za pośrednictwem „Tie, Totuus &
Kuolema” dostajemy siedem numerów surowego bleczura, które zarejestrowane
zostały w sali prób mieszczącej się na strychu jakiegoś tamtejszego gmaszyska. Proste
i barbarzyńskie riffy, dudniący bas, szalona perkusja i opętane wokale, oto
obraz ówczesnej rogacizny tych panów. Zimne i pokiereszowane brzmienie, chaos i
furia to również pasujące przymiotniki do tej muzyki. Zmienne tempa, tasujące
się akordy, w których momentami nie można odnaleźć jakiegokolwiek sensu,
ponieważ generują taki bałagan, że głowa mała. Ta chwilami totalnie nierówna
napierdalanka jest jednak szczera do bólu i wypływa z serc twórców lub
przynajmniej z wielkiej chęci do komponowania ku chwale Szatana. Piwniczny i
nieokiełznany black metal, który rani ruszy i kąsa do krwi. Nikomu normalnemu
nie może się to podobać zatem chyba wszystko z nim w porządku. Wypełniony bluźnierstwem,
niepodporządkowaniem, ale także odrobina bezsilności i smutku też się w nim
znajduje. Nieokiełznane i zgrzytliwe jest to wydawnictwo. Tylko dla
zainteresowanych.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz