Gravenoire
„Devant
La Porte Des Etoiles”
Season Of Mist: Underground Activists 2024
Gravenoire
to chyba świeża nazwa na francuskiej scenie, choć kryją się za nią doświadczeni
już muzycy z takich kapel jak chociażby Seth, Hyrgal czy Verfallen. Zatem
zorientowani w temacie słuchacze mogą się domyślić, że „Devant La Porte Des
Etoiles”, który jest debiutem tej brygady, zawiera black metal. Materiał ten
został podobno zarejestrowany na setkę, aby zachować jego surowość i
pierwotność, która ma nawiązywać do norweskiej drugiej fali i takich szyldów
jak Gorgoroth, Emperor, a nawet Darkthrone. Czy Francuzom udało się
przynajmniej zbliżyć do wywołanych zespołów? Otóż kurwa nie. To, co popłynęło z
głośników po włączeniu tego krążka okazało się przeciętnym do bólu blekiem.
Szyty jest na cieplutko brzmiących gitarach, ale nie to jest w nim najgorsze.
Tym przymiotnikiem nazwałbym melodramatyczne chwytliwości, na których został on
zbudowany. Szybkie tremolo snują harmonie o wręcz filmowych melodiach i nie
przypominają w żaden sposób tego, czym charakteryzował się bleczur w latach
dziewięćdziesiątych, a tym bardziej w najmniejszym stopniu nie można muzyki
Gravenoire porównywać do wcześniej wspomnianych składów z Norwegii. Z rogacizny
tego kwartetu nie wypływa nic poza infantylnymi nutami, kojarzącymi się raczej
z rozmemłanym romantyzmem niż z zimnym i nienawistnym black metalem. Na domiar
złego cukierkowatość „Devant La Porte Des Etoiles” podkreślają teatralne wokale
gościa odpowiedzialnego za mikrofon, który z wymuszoną podniosłością deklamuje
naiwne w swej bombastyczności teksty w języku narodowym, co zupełnie nie
współgra z aranżacjami utworów i czyni je totalnie sztucznymi. Wydawnictwo to
posiada jednak jeden jasny punkt w postaci trzeciego numeru „Ordo Opera
Cultura”, w którym Gravenoire porzuca śpiewność na rzecz bardziej zdecydowanego
i chmurnego kostkowania. Szkoda, że negatywnych uczuć starczyło im tylko na te
cztery minuty. Nieporozumienie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz