„In Het Heemskerks Duin”
War Productions 2024
Nie
wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale od pewnego czasu można zaobserwować, iż
niejako na naszych oczach kształtuje się nurt, który można nazwać Holenderską
frakcją Black Metalu. Coraz więcej zespołów z kraju tulipanów buduje odważnie
swą własną, twórczą tożsamość i rzeźbi w
czarnej materii w specyficzny i charakterystyczny dla siebie sposób. Duindwalerto
właśnie jednoosobowy hord z Heerhugowaard w Holandii Północnej, potwierdzający
w pewnym stopniu mą odważną tezę, wyrażoną na początku, za którego istnienie i
wszelakie przejawy aktywności odpowiada całkowicie Daan Bleumink znany także z
Hellevaerder, Infantry, czy też Whore of the Underworld. W pierwszym kwartale
Roku Bestii 2024 ukazał się pierwszy, pełny album owego projektu i możecie mi
wierzyć, krążek to wyborny. Surowy, przepełniony chłodem, ponury, mizantropijny,
bezkompromisowy, nasycony ciemnością i złowieszczymi wibracjami. „In Het
Heemskerks Duin” to zatem materiał pełen jadowitych, hipnotycznych riffów, ortodoksyjnie
wibrujących, zimnych gitarowych warstw tremolo, siarczystych bębnów,
niszczącego basu o ciężkich wykończeniach, oraz złowrogich, apokaliptycznych,
posępnych wokaliz w narzeczu holenderskim, które nadają całej płycie gorzkiego,
depresyjnego z lekka posmaku. Muzyka, jaką wykonuje Wydmowy Wędrowiec, posiada rygorystycznie uporządkowaną, twardą,
germańską architekturę kompozycyjną o transowym charakterze i mizantropijnej
aurze, nie brak w niej także surowego dotyku nienawistnej, skandynawskiej
diabelszczyzny, a i odrobina pierwotnego plugastwa dobrze znanego ze szkoły
francuskiej także od czasu do czasu wyraźnie manifestuje tu swą obecność (a
przynajmniej ja tak to widzę w przypadku tej płyty). Oczywiście jakichkolwiek
inspiracji byśmy w przypadku tej produkcji nie słyszeli i nie rozpatrywali, cała
koncepcja albumu oparta jest na latach 90-tych i hołduje zdecydowanie
ortodoksyjnej formie Black Metalu, co jest faktem niezaprzeczalnym. No i takie
rozwiązanie było moi drodzy bez dwóch zdań słuszną koncepcją, dzięki temu
bowiem powstał wyborny, zaprawiony mrokiem, diabelnie niepokojąc esencjonalny
album, który pokazuje, że warto śledzić dalsze poczynania Duindwaler, jak i
bacznie obserwować czarcią scenę w Holandii. Dobra wystarczy już tego
pierdolenia. Mnie się ten album w chuj podoba i uważam, że jest to bezwzględnie
zakup obowiązkowy dla wszystkich maniaków piekła i czerni.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz