Shitangel
„Brown Bath Resurrection”
Bestial Invasion 2024
Ale gówniana nazwa. Tytuł nie mniej kałowy. I okładka. A jaka
shitowa muzyka i brzmienie… Aż nie wiem, czy słuchając tych piosenek nie
wypadałoby zatkać nosa, najlepiej klamerką. Zresztą mi tam jeden chuj, i tak
mam całe życie chroniczny nieżyt nosa. No ale do rzeczy… Shitangel to trzech kolesi ze Stanów (plus panna o uroczej ksywce "Mary, Mother of Shit", odpowiedzialna tutaj za wokale), działających pod wspomnianą nazwą niezbyt długo, bo z pięć
lat. Mają widać zamiłowanie do odchodów, bo nawet jedynego do tej pory
zarejestrowanego pełniaka zatytułowali gównopodobnie. Ich najnowszy wysryw to
niecałe pół godziny muzyki, którą można najprościej określić jako „napierdol”.
I jest to szufladka jak najbardziej adekwatna do zawartości „Brown Bath
Resurrection”, bo chłopaki w dupie mają (a to zaskoczenie!) segregację
gatunkową. Mieszają ze sobą death, thrash, punk, grind, cokolwiek im do głowy
przyjdzie, w chwilami bardzo chaotycznym, czy też amokowym szale, i przyświeca
im tylko jeden cel. Ma być szybko, brudno i prostacko. Broń cię panie borze, by
znalazło się w tych kompozycjach za dużo melodii. Unikaj chłopaku / dziewko
standardowego podziału na zwrotki i refreny. A już na pewno nie tykaj grania
choćby minimalnie przypominającego współczesne trendy. Shitangel nie grają
muzyki, oni po prostu napierdalają na
chama niczym swego czasu Impaled Nazarene czy Repulsion. I bynajmniej nie mam
na myśli, że muzyka Amerykanów zainspirowana jest wspomnianymi nazwami, choć
wykluczyć tego nie można. Nie wiem też, czy jednoznaczną wskazówką są covery
zamieszczone na tym EP’ku, czyli Gehennah i (jako hidden track) Dellamorte. Ale
powiem wam krótko… Chuj w to wszystko, bo dopóki muzyka Shitangel sprawia od
chuja radochy takiemu prymitywowi jak ja, nie ma to żadnego znaczenia.
Powiedzcie, komu potrzebna oryginalność? I czy w ogóle w tego typu kwadratowych
produkcjach ktokolwiek, gustujący w metalu z lat osiemdziesiątych /
dziewięćdziesiątych, będzie się doszukiwał, albo wypatrywał innowacji? Nie! Ma
być ostro po ryju? To jest! Koniec tematu. A że obiektywnie rzecz ujmując album
ten nie ma szans na jakiekolwiek „ochy’ i „achy” ze strony szerszego grona?
Myślicie, że Jankesi się tym przejmują… Wysrane na to mają. I tym, ponownie
gównianym, stwierdzeniem zakończmy. Bo chyba już wszyscy wiedzą o co się
rozchodzi.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz