niedziela, 18 lipca 2021

Recenzja Aenigmatum „Deconsecrate”

 

Aenigmatum

Deconsecrate”

20 Buck Spin (2021)


Generalnie jestem uprzedzony do wszelkich zespołów, których nazwy pisane są jakimiś dyftongami, wersjami fonetycznymi czy innymi p0k3m0n4m1. Dlatego też samą nazwą Aenigmatum nie zachęcił mnie, ale nie oceniajmy cukierka po papierku. „Deconsecrate” to drugi materiał pochodzącej z Portland formacji. Nie słyszałem debiutanckiego krążka, ale po zapoznaniu się z zawartością omawianego tu wydawnictwa mogę śmiało powiedzieć, że jest tu czego posłuchać. Mamy tu do czynienia z technicznym metalem śmierci, który nie boi się wycieczek w rejony bardziej melodyjne. Już po pierwszym odsłuchu moje skojarzenia pobiegły w kierunku dwóch szwedzkich formacji – późnych dokonań Anaty i wczesnych dokonań Dark Tranquillity. „Deconsecrate” czaruje niemalże na tym samym poziomie lekkości i zwiewności co „The Conductor’s Departure” czyli ostatnie dzieło Anaty. Wszechobecny, pływający bas, mnóstwo zabawy rytmem, od blastu po dysonans, od zwolnienia po przyspieszenie, wszystko zagrane zgrabnie, płynnie, dość błyskotliwie. Może i „Deconsectrate” ze swoimi pomysłami nie jest tak odważne jak ostatni krążek Anaty, ale punktów zbieżnych z tamtym krążkiem odnajduje tu mnóstwo. Zdecydowanie nacisk położony jest tutaj na zabawę formą i umiejętne wplatanie melodii, którym daleko do festyniarskiego confetti i czegoś do nucenia pod prysznicem. I w tym aspekcie skojarzenia z wczesnym Dark Tranquillity, wczesnym Arsis, czy nawet wczesnym In Flames nie będą przesadą. Nie jest to muzyka, która stawia na ciężar i brutalność, ale też nie jest to granie rozwodnione, operujące ścianą dźwięków, z której trzeba by wyłuskiwać riffy czy jakiś bardziej wyraziste motywy. Nie. „Deconsectate” jest metalowe do szpiku kości, a dobrych riffów, czy smaczków w pracy sekcji tutaj nie brakuje. Drugi krążek Aenigmatum bardzo dobry materiał, wobec którego głównym zarzutem jest kompletny brak oryginalności i własnej tożsamości. Nie jest to płyta niezbędna na półce, ale jeśli ktoś chce posłuchać naprawdę dobrze zagranego, technicznego death metalu i nie przeszkadza mu fakt, że skojarzenia z innymi formacjami są nazbyt oczywiste ten może brać ten krążek w ciemno, bo o zawodzie nie ma tu mowy.


Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz