czwartek, 29 lipca 2021

Recenzja UTBYRD „Varskrik”

 

UTBYRD

Varskrik”

Petrichor 2021

Pierwsza i jedyna jak dotąd płyta norweskiego Utbyrd to materiał, któremu stuknęło już kilka wiosen, bowiem pierwotnie został on wydany samodzielnie przez zespół w 2017 roku. Jak to często w takich przypadkach bywa, „Varskrik” utonął wówczas w przepastnych odmętach undergroundu. Sternicy wytwórni Petrichor zobaczyli jednak lub lepiej byłoby napisać, że usłyszeli w tej płycie na tyle duży potencjał, że postanowili wznowić ją na początku tego roku i wydać na wszystkich, możliwych, fizycznych nośnikach (Cd, Mc i 12”vinyl w dwóch wersjach). Krążek ten, to produkcja, która doskonale wpisuje się w aktualny trend ekspansywnych albumów, które nie łatwo jest w pełni skategoryzować. Podstawą jest tu niewątpliwie zimny, jadowity Black Metal II fali gatunku w swej symfonicznej odmianie. Płytkę tę zbudowano zatem na siarczystej sekcji ze zróżnicowanymi, soczystymi beczkami i grubo szyjącym basem, surowych, bezkompromisowych, srogich, drapieżnych riffach, rasowych, bluźnierczych wokalizach poprzeplatanych czystymi partiami i tajemniczymi szeptami o pogańskim wydźwięku i oczywiście imponującej warstwie symfonicznej. Nietrudno tu zatem dostrzec inspiracje klasycznymi już dziś albumami, takimi jak „Anthems to the Welkin at Dusk”, „Enthrone Darkness Triumphant”, czy „The Sad Realm of the Stars”. To jednak nie wszystko, sporo dźwięków, które tu słyszymy ma także progresywny charakter, a struktury poszczególnych kompozycji zbliżone są to tego, co na swych płytach prezentowali: Ihsahn, Borknagar, czy Enslaved. Miejscami obcujemy na tej produkcji z bardziej technicznym rzeźbieniem objawiającym się częstymi zmianami tempa, mocniej pokręconymi aranżacjami, ciekawymi harmoniami, czy wzajemnym oddziaływaniem na siebie poszczególnych riffów o bardziej złożonym, progresywnym zacięciu. Sporo tu również melodyjnych, chwytliwych akcentów, w których przebijają tu i tam elementy korzennego Thrash Metalu, jednak każdy z nich jest zadziorny, ma niesamowity, raniący głęboko pazur, więc owe, bardziej melodyjne fragmenty nie tępią nic, a nic ostrza tego krążka. Wszystkie klawiszowe i orkiestrowe aranżacje wykonane są z niesamowitym rozmachem i intensywnością, w czym wydatnie pomógł znany z Carach Angren Clemens Wijers. Kawał bardzo dobrego, niezgorzej zakręconego, na swój sposób intrygującego, symfonicznego Black Metalu zaprezentował na swym debiucie Utbyrd, biorąc pod uwagę fakt, że ten gatunek dawno temu zżarł już własny ogon. Album ten może i nie przełamuje zbyt wielu płaszczyzn, ale jest zdecydowanie mocną pozycją na gruncie dynamicznego, mięsistego, czarciego grania z epickim, skandynawskim, monumentalnym klimatem i zwłaszcza dla fanów gatunku będzie z pewnością łakomym kąskiem. Mnie aż tak mocno ten materiał nie przeorał, ale uczciwie przyznaję, że przesłuchałem kilkukrotnie tę płytkę ze sporą dozą przyjemności i chętnie sprawdzę, co zespół zaprezentuje na swej kolejnej produkcji.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz