czwartek, 29 lipca 2021

Recenzja Vacio "Et Destituta Mortis"

 

Vacio

"Et Destituta Mortis"

Morbid Shrine Prod. 2021


Tak się zastanawiam i staram się sobie przypomnieć nazwę jakiegoś zespołu z Hiszpanii, grającego melodyjny black metal na wysokim poziomie. Możliwe jednak, że hektolitry wódy zrobiły w życiu swoje i zabiły mi ćwierć stanu szarych komórek w mózgu, bo jakoś nic w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. A piszę to dlatego, iż słucham po raz kolejny debiutanckiej EP-ki duetu o cudownych przezwiskach A.84 i L.77 (jeśli oznaczają to, co myślę, to żadne z nich młodzieniaszki), i w chuj mi się ten materiał podoba. Przynajmniej jeśli chodzi o zawartość stricte muzyczną, bo do brzmienia można mieć niestety zastrzeżenia. Może od tego zatem zacznę. Przede wszystkim dość płasko tu chodzi perka z bardzo lajtowymi stopami. Mało słyszalny jest też bas. A przecież te dwa elementy stanowią, a przynajmniej powinny, główną siłę pierdolnięcia każdego nagrania. Dlatego też uważam, że mimo nieco garażowego, ale czytelnego charakteru utwory te brzmią jakby ktoś je obrał z mocy. Natomiast same linie gitarowe to już zupełnie inna bajka. Z melodiami w black metalu jest bowiem tak, że albo się potrafi je faktycznie zagrać z polotem, by pozostawały w głowie, albo się przesładza, a wtedy wylatują one natychmiast razem z treścią żołądkową. Hiszpanie postarali się na medal, gdyż trzech kompozycji zamieszczonych na "Et Destituta Mortis" słucha się niemal tak dobrze, jak klasycznych utworów Dissection, Naglfar czy Sacramentum. Nie ma tu przegięcia pały w żadną ze stron a równowaga między agresją i melodią jest zachowana w proporcjach idealnych. Wszystko pięknie się ze sobą zazębia i płynie nienachalnie uderzając po twarzy nordyckimi, chłodnymi tremolo. Materiał ten jest niesamowicie równy i każdy z numerów wbija się w głowę z taką samą mocą. Co ważne, panowie świetnie sobie radzą bez klawiszowych dodatków, opierając swoje dźwięki na podstawowym instrumentarium. A, no i muszę jeszcze wspomnieć o bardzo dobrych wokalach, w których czuć pasję i emocje a nie tylko udawanego Diabła. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta EP-ka. Gdyby jeszcze poprawić te nieszczęsne niedociągnięcia brzmieniowe, to będę autentycznie bił pokłony. Mocno Vacio zatem kibicuję, bo otwarcie mają bardzo obiecujące. Niecierpliwie czekam na kolejny materiał.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz