środa, 7 lipca 2021

Recenzja SOLSTICE „Casting the Die”

 

SOLSTICE

„Casting the Die”

Emanzipation Productions 2021


Uwaga, uwaga! Ogłaszam bardzo ważną wiadomość dla maniaków Old School Thrash/Death Metalu. Po 12 latach od ostatniego materiału ze swą nową, czwartą w dorobku płytą długogrającą powraca założony w 1990 roku przez Roba Barreta (Cannibal Corpse), Alexa Marqueza (Malevolent Creation, Demolition Hammer) i Dennisa Munoza, legendarny Solstice. Oświadczam również, będąc zdrowym na umyśle i wątrobie, że powrót to wyśmienity, a „Casting the Die” to płyta zajebista. Panowie nie liżą się po fiutach, tylko napierdalają na pełnej kurwie i niszczą obiekty, a dawka agresji zawarta w znajdujących się na tym krążku wałkach jest wręcz porażająca. Muzycznie, to cały czas ta sama, miażdżąca mieszanka Thrash i Death Metalu oparta na szalonych, potężnych, bezlitosnych, roznoszących w pizdu wszystko, co napotkają na swej drodze, masywnych bębnach, poniewierającym w chuj, rozrywającym barbarzyńsko, wyrazistym, kręcącym niesamowite łamańce basie, precyzyjnych, technicznych, wywlekających wnętrzności riffach, porywających partiach solowych i pogardliwych, plujących wściekłością wokalizach. Przez większą część płyty dominują mordercze tempa i niepohamowany, brutalny napierdol, jednak jest tu też czas i miejsce na wgniatające w glebę i gruchoczące kości, masywne zwolnienia, oraz fantastyczne, gitarowe pojedynki, jak i bardziej melodyjne zawirowania. „Casting the Die” to bardzo sugestywny, bezkompromisowy materiał, który wpływa na emocje słuchacza (zwłaszcza potęguje te negatywne). Ja sam obcując z tą płytką mam wielką ochotę wyjść na ulicę i najzwyczajniej w świecie zajebać komuś centralnie w ryj i poprawić kosą pod żebra. Tę  wściekliznę, jaka wylewa się z tej płyty, potęguje dodatkowo wrogie, nieubłaganie napastliwe, przepełnione gniewem i trującym jadem, bezlitosne, srogie, drapieżne brzmienie, które ponadto sprawia, że każdy z zawartych tu wałków, to celny i brutalny strzał między węch a wzrok, łamiący przegrodę nosową i wyprowadzający z ust w towarzystwie fontanny krwi wszystkie zęby na spacer. Tą płytką Solstice dobitnie udowadnia, że nadal niepodzielnie króluje na scenie Death/Thrash. Wyśmienity krążek, który oczywiście dla mnie jest zakupem obowiązkowym.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz