Impure Declaration / Nekus
"Malevolence Evocations"
Old Temple 2021
A teraz, proszę państwa, będzie żart. Co jest lepsze od taczki gruzu? Dwie taczki gruzu! Haa haa... No, to jak już się familiadowo pośmialiśmy, przejdźmy do konkretów, bo pointa jest taka, że na najnowszym splicie od Old Temple gruzu jest faktycznie co niemiara. Najpierw machinę oblężniczą wytaczają "nasi", czyli doskonale znani w podziemiu Impure Declaration. Bez zbędnego pierdolenia – tymi dwoma utworami (bo dość mocno już wyeksploatowany cover "The Gate of Nanna" traktuję jako dodatek) Poznaniacy udowadniają, że stanowią w tym momencie ścisłą czołówkę tego tupu grania w kraju nad Wisłą. Niespieszne, masywne jak walec kompozycje przytłaczają swoim ciężarem, a przewijające się w nich pancerne melodie totalnie zniewalają. Panowie (i pani) potrafią w sposób niezwykle umiejętny łączyć ze sobą elementy death i black metalu, tworząc z nich najwyższej jakości smolisty monolit. Te dwa uderzenia mają taką siłę, że pęka sufit a tynk sypie się ze ścian. Świetnie zostały tu też zaaranżowane wokale, by nie stanowiły jedynie monotonnego bulgotu, lecz przypominały odgłosy przekrzykujących się nad padliną demonów. Brzmienie oczywiście mamy tu prawilnie organiczne, zajeżdżające parującą lawą i duszące swoją gęstością. Według mnie te jedenaście minut to najlepsze, co zespół z siebie dotychczas wyrzygał, więc mój apetyt na pełnoczasowy debiut osiąga właśnie niemalże apogeum. Druga strona wydawnictwa należy do niemieckiego Nekus, których to debiutancką EP-kę bardzo tu jakiś czas temu chwaliłem. W tym przypadku muzyki, tak jak od Impure Declaration zamkniętej w trzech odsłonach, mamy dwa razy więcej. I też nie zaznacie litości. Zespół obraca się w podobnych klimatach co nasi rodacy, z lekkim skrętem w kierunku Portal, zwłaszcza jeśli zwrócimy uwagę na pracę i brzmienie gitar. Zatem dużo bzyczących tremolo, mruczący złowrogo wokal przypominający mantrę topielca oraz dość garażowo dudniące beczki. W to Nekus wpletli kilka fragmentów ambientowych, potęgując odczucie chłodu i mroku czającego się w każdym zakamarku ich kompozycji. Dźwięki te sączą się powoli i wgryzają coraz głębiej w głowę, niejednokrotnie zaskakując nieoczekiwanymi rozwiązaniami. Słychać, że Niemcy także pomalutku rozwijają się w odpowiednim kierunku, co może jedynie cieszyć. Zatem powtarzam, co dwie taczki gruzy, to nie jedna. Naprawdę "Malevolence Evocations" to wyśmienity split bardzo dobrych, choć jeszcze młodych zespołów. Żaden maniak mulistego death/black metalu nie poczuje się tymi nagraniami rozczarowany. Tego jestem pewien.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz