REPAID IN BLOOD
„Reflective Duality”
Independent 2021
Drugi album długogrający kalifornijskiego Repaid in Blood to płytka, na której znajdziemy bardzo dużo ciężkiego, miażdżącego kości, utrzymanego w średnich tempach, konkretnie połamanego perkusyjnego napierdalania, równie pokręcony, mięsisty, opasły, potężny, wgniatający w glebę bas, który zapewnia tej płycie potworny groove, zwartą masę poukładanych momentami warstwowo, rwących skórę pasami, technicznych riffów i dysonansowych akordów, spore ilości doskonałych, dopracowanych solówek i agresywne wokalizy utrzymane w większości w średnich rejestrach. Płytkę tę doprawiono pewną ilością sampli, odrobiną parapetu i kilku innych, studyjnych bajerów uzyskując w ten sposób nieco mroczny, z lekka futurystyczny klimat całości. Nie powiem, granie to mocne, dosyć gęste i do pewnego stopnia chwytliwe, sporo patentów przykuwa uwagę ze względu na rozwiązania aranżacyjne, jaki i warsztat techniczny muzyków, który jest naprawdę imponujący. Niestety, muzyczny kierunek, który obrała grupa to nie moje klimaty, więc moja znajomość z „Reflective Duality” zakończy się na dwóch, góra trzech przesłuchaniach i dokończeniu tej recenzji. Muzycznie mamy tu bowiem do czynienia z nowocześnie podaną i wyprodukowaną hybrydą amerykańskiego, Techniczno-Progresywnego Death Metalu i brutalnego Deathcore’a. Bardzo dużo tu więc szarpanych, siłowych rozwiązań zarówno w sferze rytmicznej, jak i gitarowej, które choć tłuste, masywne i potężne ni chuja mi nie leżą, podobnie jak spora część wokali. Brzmienie tego materiału także nie należy do moich ulubionych, bo choć jest w chuj ciężko i zawiesiście, a przy tym selektywnie i przestrzennie, to zbyt dużo tu, jak dla mnie pachnącej gabinetem zabiegowym sterylności i wygłaskanych maksymalnie tekstur dźwiękowych. Jest to więc krążek kierowany w stronę miłośników nowoczesnego, modnego obecnie, szarpanego w ząbek, technicznego grania i tej grupie odbiorców zrobi on dobrze jak amen w pacierzu. Gdy dodam jeszcze, że gościnnie wystąpili tu muzycy powiązani z Threat Signal, Imonolith, Allegaeon, I Legion, Nuclear Power Trio, Flub i Born of Osiris, to zapewne niektórzy z nich w niekontrolowanym przypływie radości na brązowo pobrudzą sobie galoty. Ja przeleciałem tę płytkę trzy razy, obyło się bez odruchów wymiotnych, ale i przyjemności specjalnej nie doświadczyłem. Konkludując zatem: w swojej kategorii to niewątpliwie krążek wyśmienity, do mnie jednak jego zawartość nie przemawia. Niech sobie zatem chłopaki grają z panem bogiem, jak ich jednak słuchał nie będę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz