piątek, 2 lipca 2021

Recenzja Eternal Rot / Coffins „Split”

 

Eternal Rot / Coffins

„Split”

Behind the Mountain 2021

 

Widzę, że Behind the Mountain pomału zaczyna wychodzić na poważnie nie tylko do zbieraczy wosku, ale też zwolenników innych formatów.  Oto bowiem kolejne wydawnictwo tego niewielkiego labelu zapowiadane jest w wersjach wielorakich. A jest nim split naszych ziomków na obczyźnie z japońskimi weteranami z Tokio. Zacznę może od dupy strony, czyli od Kitajców. Na ich połowie krążka nie znajdziemy w zasadzie nic nowego. Coffins wrzucili tu nowszą wersję szlagieru „Evil Infection” z „dwójki”  oraz bardzo poprawnie odegrany cover Nihilist „Carnal Leftovers”. I tyle. Kto zna zespół, ten doskonale wie, czym się to je. Natomiast pozostali, po wysłuchaniu tych dwóch kawałków na pewno mianem ekspertów się mienić nie będą mieli podstaw. Ot, rzecz typowo kolekcjonerska, albo zapychacz, jak powiedzieliby bardziej uszczypliwi. Natomiast jeśli chodzi o Wieczne Gnicie, to sprawa wygląda dwojako. Niby wielkich zmian stylistycznych w ich przypadku nie uświadczymy i nadal możemy toczyć się niczym robale w doom/death metalowym, dość jednostajnym tempie, przy grubo ciosanych akordach i obrzydliwych wokalnych dialogach growlująco wymiotujących. Brzmienie, mogę już chyba powiedzieć, że tradycyjnie, jest tłuściutkie, masywne i organiczne, czytelne i nie pozostawiające zbyt wielkiego pola do domysłów. Marszowe rytmy to także w zasadzie już znak firmowy, po którym można zespół błyskawicznie rozpoznać. W nowych utworach jest natomiast kolejny, lekki powiew nieświeżości, tym razem w postaci pojawiających się w tle fragmentów klawiszowych. Nie lękajcie się jednak, Eternal Rot absolutnie nie zbliżają się przez to do gothic doomowych klimatów. Wspomniane partie są jedynie niewielkim, bardzo udanie podkreślającym nastrój rozkładu dodatkiem. Ponadto duet wrzucił do otwierającego split „Draming the Landscape of Finality”  kapkę fińskiej melodii, co również tę kompozycję odpowiednio doprawiło i dodało nowego posmaku. Osobiście uważam, iż te drobne zabiegi pozwoliły zespołowi zachować wykształcony wcześniej własny styl bez nadgryzania własnego ogona. A biorąc pod uwagę, że ichnie granie podoba mi się od samego początku, to i ten materiał łykam jak pelikan czaplę. Zatem Polska – Japonia 1:0, mimo iż nasza reprezentacja zdecydowanie młodsza i mniej doświadczona. Bierzcie  ten materiał od wydawcy w formacie jaki kochacie, żeby potem nie było płaczu, że już wyprzedane. Bo to kawał bardzo dobrej muzyki.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz