środa, 21 lipca 2021

Recenzja Antediluvian "The Divine Punishment"

 

Antediluvian

"The Divine Punishment"

Nuclear War Now! 2021


Są płyty, na które czekam z cieknącym zaworem. Poprzedni duży materiał Antediluvian ukazał się osiem lat temu, i mimo iż zespół był aktywny i regularnie przypominał o swoim istnieniu, to moje zniecierpliwienie rosło proporcjonalnie do upływającego czasu. Co do tego, że nowy album to będzie petarda nie miałem nawet przez chwilę najmniejszych wątpliwości. A mimo to trwający ponad godzinę "The Divine Punishment" przeżuł mnie kilka razy, wypluł, podeptał, połknął, wydalił i bezczelnie się zaśmiał. Kanadyjczycy nie zmarnowali czasu i powrócili z krążkiem, który jest nieco odmienny od poprzednich, choć nadal utrzymany w duchu Antediluvian. Mimo iż muzykę zespołu cechuje tradycyjnie wyeksponowana, dudniąca głośno perkusja i przebogate linie wokalne, tym razem większy nacisk położono na ścieżki gitar. Są one tu wysunięte bardziej do przodu, przez co całość jawi się zdecydowanie selektywniejsza. A biorąc pod uwagę mnogość ciekawych aranży nie wyobrażam sobie, by można było to zrobić lepiej. Czym najbardziej różni się nowe wydawnictwo od poprzednich, to przede wszystkim nieprzewidywalność i różnorodność. Nie jest to już jedynie szalejący żywioł, choć zakręconych, szarpiących na wszystkie strony harmonii tu nie brakuje. Przy takim "All Along the Sigils Deep" drzewa składają się jak zapałki, to przawda. Lecz już w kolejnym "How the Watchers Granted the Humans Sex Magick" pojawiają się bardziej stonowane motywy z rytualnymi zaśpiewami w tle. Kolejne death/black metalowe tornada przeplatane są bardzo różnorodnymi i często zaskakującymi patentami. Choćby trwającym ponad sześć minut transowym i minimalistycznym "White Throne", poruszającym fenomen liczby 666. Po chaotycznym początku i przejściu w fragment niebywale wręcz dla zespołu melodyjny, "Guardians of the Liminal" rozpływa się w drugiej części w kompozycję kosmiczno ambientową z melancholijnymi partiami skrzypiec. Zaraz potem "Tasmanic Masturbation Ritual" znów rozrywa na strzępy niczym wściekły pies, dobijając pod koniec odjechaną, brzmiącą jak improwizacja szaleńca solówką. I taka jest cała płyta. Chwilami banalnie prosta, za moment kompletnie poplątana, intrygująca i niełatwa w odbiorze. Obcując z nią po raz pierwszy aż ciśnie się na usta pytanie "Co tu się kurwa dzieje?". Odkrycie wszystkiego, co zamieszczono na "The Divine Punishment" to nie kwestia kilkunastu, ale kilkudziesięciu odsłuchów. I nawet wówczas, gdy już zdaje się, że jesteśmy w ogródku i witamy się z gąską, znajdujemy kolejny schowany głębiej pod ścianą dźwięku niuans. Pomimo bardzo silnej w ostatnim czasie konkurencji, choćby w postaci nowych Lvcifyre, Hexorcist, Diskord czy Sermon of Flames, Antediluvian zamiata całe towarzystwo nagrywając album ocierający się o geniusz. Nie wiem, czy w tym roku coś mnie bardziej zaskoczy i mocniej mną sponiewiera. Panie i panowie, to jest jebane arcydzieło.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz