Goat Tyrant
“Towards the Threshold of
Death”
Fallen Temple 2021
Goat Tyrant nigdy nie należeli do zespołów
najbardziej pracowitych na świecie. Wystarczy napomknąć, iż na ich debiutancką
płytę musieliśmy czekać, bagatela, dwie dekady. Najwyraźniej duet poczuł
wreszcie wiatr w żaglach, bowiem oto w niecały rok po wspomnianym „Into the
Greater Chasm” możemy cieszyć się kolejnym wydawnictwem Koziego Tyrana. Tym
razem jest to materiał na który składają się cztery utwory własne plus
interpretacja kawałka Dethroned. No i
powiem krótko – jeśli dotychczasowe nagrania zespołu trafiały was w czuły
punkt, to tym razem także nie będzie inaczej. Tczewianie nie należą bowiem do
kombinatorów, i jeśli coś, co sobie wymyślili jest proste, ale działa, to nie ma
sensu tego na siłę udoskonalać czy unowocześniać. Stąd też przez niecałe pół
godziny jesteśmy wystawieni na bezpośrednią chłostę mocno przybrudzonym thrash
metalowym biczem. Takie staroszkolne narzędzia tortur w rękach Goat Tyrant od
zawsze sprawdzają się najlepiej, i Szatanowi chwała, że nie przyszło im na myśl
ich wymieniać. Chłopaki muzycznie zakotwiczyli kilka dekad wstecz, zatem środki
przez nich stosowane mogą działać mocno sentymentalnie, zwłaszcza na maniaków po czterdziestce. Kompozycje na
„Towards the Threshold of Death” brzmia dokładnie tak, jak brzmiał polski metal
na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Proste, choć chwilami
bardzo chwytliwe akordy, bardzo dobre, klasyczne partie solowe, wokal z
pogranicza krzyku i growlu i przewijające się co róż nawiązania do klasyków
gatunku. Goat Tyrant nie zaserwują wam niczego nowego poza prostym, garażowym
metalem zagranym prosto z serducha, bez oglądania się na panujące współczesne
trendy. I chyba właśnie dlatego, że muzyka ta tworzona jest bez spiny, jako
hołd dla prawdziwej dziczy przez duże DZI, słucha mi się jej wyśmienicie.
Wystarczy chyba nadmienić, że jedynym słabszym elementem ten układanki jest
wspomniany na wstępie cover. No jakoś niespecjalnie pasuje mi on do całości,
choć myślę, że głównie ze względu na polskojęzyczny, dość banalny tekst oraz
aranżacje linii wokalnych. Natomiast cała reszta – palce lizać. Może nazwiecie
mnie niezbyt wymagającym odbiorcą, ale zawartość tego krążka do mnie trafia. I
to bardzo.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz