MONADS
„IVIIV”
Aesthetic
Death 2017
Monads to kwintet stacjonujący w
Belgii, założony na początku 2011 roku. Nie wiem, jak to się kurwa stało, ale
pierwsze dźwięki tworzone przez tę grupę usłyszałem dopiero w połowie 2021
roku, a to za sprawą ich pierwszego albumu długogrającego, wydanego w 2017 roku
pod sztandarami Aesthetic Death. Jak zatem widzicie, parę lat ta płytka
egzystuje już na scenie i zebrała przez ten czas sporo pochlebnych
recenzji, zatem pozwólcie, że i Hatzamoth dorzuci swoje trzy grosze na temat
„IVIIV”, zwłaszcza że to naprawdę bardzo dobra produkcja. Album ten, to 50
minut w chuj ciężkiej, miażdżącej bezlitośnie muzy obracającej się w klimatach
Funeral Doom Metalu. Napotkamy tu zatem wgniatające w podłoże bębny wsparte
grubym, ociężałym, wyrazistym basem, potężne, monumentalne, masywne, momentami nieznośnie
wolne, ale zarazem nasycone w minimalnym stopniu melancholijnymi melodiami
riffy i głębokie, ponure, ekspresyjne, gardłowe growle, które obrazują rozpacz,
ból i bezsilną wściekłość niemal we wszystkich możliwych formach. Myślę, że
zaszufladkowanie muzyki Monads w przegródce z napisem Funeral Doom Metal jest
trochę krzywdzące dla zespołu, bo choć gatunek ten jest niewątpliwie podstawą
dźwięków tworzonych przez Belgów, to materiał ten zawiera sporo cech i
struktur, zasługujących na ich wnikliwe wysłuchanie. Przede wszystkim każdy
dźwięk został tu starannie dopracowany, więc ta muza wciąga, hipnotyzuje i
uzależnia, potrafiąc utrzymać przy sobie słuchacza przez cały czas trwania tego
albumu. Wałki trwające w przedziale od 10 do 16 minut nie ciągną się
monotonnie, jak flaki z olejem, są interesujące i sporo się w nich dzieje. Niby
te cztery utwory, z którymi obcujemy, są do siebie bardzo podobne, ale
jednocześnie na tyle różne, by zaznaczyć swoją odrębność na tym gęstym,
przytłaczającym, monolitycznym wręcz albumie. Prócz obezwładniającego ciężaru,
psychodelicznych tekstur, akustycznych partii wioseł i doskonałych,
depresyjnych harmonii zespół pomysłowo powplatał w swe kompozycje odrobinę
post-rockowych pasaży i kilka szybszych, ożywczych fragmentów, filtrując je
zarówno z Death, jak i Black Metalu bez zachwiania podstaw i jednolitego,
zwartego charakteru swej twórczości. Ta masywna ściana starannie skomponowanych
dźwięków emanuje także doskonałym, niemal mrożącym krew w żyłach, zimnym,
cmentarnym klimatem, który ora mózgownicę, jak ta lala. Brzmienie oczywiście
tłuste, soczyste i przestrzenne, ale zawarte tu wałki posiadają także sporą
chropowatość (zwłaszcza w sferze pracy wioseł) i zawierają nieco wilgotnej,
grobowej pleśni. Miłośnicy Evoken, Mournful Congregation, Esoteric, Doom:VS, Disembowelment,
czy Mourning Dawn z pewnością będą mieli na czym ucho zawiesić. Czas zatem na
małe podsumowanie. Monads na swym płytowym debiucie prezentuje złożony i nie do
końca przewidywalny Funeral Doom Metal w ciekawym stylu. To ciężka, świetnie
zaaranżowana muzyka z głębokimi harmoniami, dopracowanymi strukturami i
rozbrajającą, wgniatającą w podłoże aurą. Bez dwóch zdań, świetny krążek.
Czekam z niecierpliwością na następcę „IVIIV”.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz