poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Recenzja VoidOath „Ascension Beyond Kokytus”

 

VoidOath

„Ascension Beyond Kokytus”

Cognitive Discordance Rec. / Cursed Monk Rec. 2022

Dziś wybierzemy się na przejażdżkę kostarykańskim walcem. Stamtąd bowiem pochodzi VoidOath, wychylający właśnie łeb na powierzchnię za sprawą debiutanckiego albumu. Już sama okładka przyciągnęła moją uwagę, głównie dlatego, że momentalnie skojarzyła mi się z kultowym filmem John’a Carpenter’a, być może domyślacie się jakim. Błyskawicznie okazało się, iż muzyka kwartetu z San José do banalnych nie należy. Panowie grają powoli, chwilami mocno ocierając się nawet o klimaty funeral doomowe. Różnica polega na tym, że usypiają naszą czujność wielokrotnie powtarzanym, ciężkim motywem jedynie po to, by znienacka zaatakować nagłym przyspieszeniem albo nieoczekiwanie odmiennym akordem. Akcja może nie zmienia się tu jak w kalejdoskopie, jednak nastrój płyty jest starannie przemyślany, umiejętnie podtrzymywany i sukcesywnie rozbudowywany. Nie ma tu przypadkowych dźwięków, wszystko jest na swoim miejscu i odgrywa istotną rolę. VoidOath niezwykle sprawnie wymieszali w swoim kotle wpływy Esoteric i Winter z precyzyjnie dobraną dawką sludge’owej klasyki a nawet kapką stoner rocka. Dzięki temu ich kompozycje są intrygujące, wciągające i bynajmniej nie pozbawione niespodzianek oraz różnego rodzaju ubarwiających całość efektów. Co dla mnie istotne, ta muzyka gniecie swoim ciężarem, który to zdecydowanie góruje tu nad melancholią. Próżno bowiem doszukiwać się na „Ascension Beyond Kokytus” płaczliwych gitar dla cmentarnych smutasów, a mimo to wszystko przesiąknięte jest przygnębieniem i beznadzieją.  Są na tym albumie także fragmenty sprawiające wrażenie, jak byśmy uczestniczyli w dziwnym obrządku, choćby gdy rytmiczne bębny tworzą tło dla sprawiających wrażenie na nieco improwizowane gitarowych harmonii pod koniec otwierającego płytę „Orion – Cygnus Descent”, albo w mocno spontanicznym urywku w drugiej części „Alabaster Ruminations”.  Nie bez znaczenia są tu także wokale, których dialogi udanie podkreślają atmosferę poszczególnych fragmentów. Mimo iż kompozycje VoidOath są dość długie (trzy z nich grubo przekraczają dziesięć minut), to absolutnie się tego nie odczuwa i słucha się ich jak w transie. Nagrania te brzmią mocno organicznie, powiedziałbym nawet, że w niektórych partiach trochę koślawo, lecz zdecydowanie wolę takie niedociągnięcia niż sterylną produkcję kastrującą muzykę z naturalności. To wszystko razem czyni „Ascension Beyond Kokytus” albumem wartym zainteresowania i poświęcenia mu przynajmniej kilku okrążeń. Bardzo ciekawe wydawnictwo.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz