piątek, 5 sierpnia 2022

Recenzja Pestilent Hex "The Ashen Abhorrence"

 Pestilent Hex

"The Ashen Abhorrence"

Debemur Morti 2022


Może i nazwa, którą widzicie powyżej nic wam nie mówi, bo faktycznie jest to nowy byt na scenie, lecz już takie nazwiska jak L. Laaksonen i M. Mäkelä powinny. Panowie bowiem z niejednego pieca chleb jedli, współtworząc choćby takie akty jak Desolate Shrine czy Corpsessed. Tym razem postanowili dać wspólnie upust swojej twórczości w nieco odmiennej formie i zajęli się black metalem. Wyszła z tego totalna kosa. A konkretnie ponad czterdziestominutowy kolos na kształt lat dziewięćdziesiątych. Od razu zaznaczę, że oryginalności tu tyle co kot napłakał. Bez zbędnego naciągania można z biegu wymienić wyraźnie słyszalne inspiracje Abigor, Emperor czy Obtained Enslavement. Jest cholernie mroźnie, agresywnie z napędzającą wszystko niczym lokomotywa melodią. Poza typowymi dla Skandynawii tremolo dużo tu klasycznego kostkowania. Zdecydowana większość materiału toczy się w szybszym tempie i brzmi dość surowo, jadowicie i cholernie zimno. Wspomniane melodie są niczym skuwający wszystko lodowy blizzard, wiejący z ogromną siłą. W każdej z kompozycji coś się dzieje i nie uświadczycie tu grania na dwa-trzy chwyty. Panowie ranią drapieżnymi harmoniami, co chwilę na zmianę zalewając blastami i przechodząc w fragmenty bardziej atmosferyczne. Nie jest to jednak klimat sielski, a pokryty śniegiem krajobraz górskich lasów. Co mnie absolutnie zaskakuje, to rola klawiszy, do nadmiaru których mam zazwyczaj awersję. Dawno już nie słyszałem tego instrumentu użytego, nie tylko w roli tła ale miejscami na równi z gitarami, w bezczelnie symfoniczny sposób, z tak ogromną rozwagą i wyczuciem. Świetnie sprawdzają się tu także wokale, będące wypadkową gdzieś pomiędzy Ihsahnem a Sileniusem, jeszcze bardziej obniżające i tak już wyjątkowo niską temperaturę "The Ashen Abhorrence". No i najważniejsze... Po kilku sesjach ten album wcale nie nuży, a zaczyna żreć jeszcze bardziej, że nie sposób się od niego uwolnić. Klasyka została tu cudownie odrestaurowana, lepiej się chyba nie da. Pestilent Hex na swoim debiucie dali mi z liścia w pysk, aż się zaczerwieniłem ze wstydu. Tego krążka nie wolno przegapić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz