wtorek, 30 sierpnia 2022

Recenzja Opus Magorum „Opus Magorum”

 

Opus Magorum

„Opus Magorum”

Inferna Profundus Records 2022


Opus Magorum to jak dotąd bliżej mi nie znana kapela z Grecji. Założyli ją dwaj muzycy w 2001 roku. Nie są chyba zbyt płodni, bo od początku swojej kariery, do dzisiaj zarejestrowali tylko sześć demówek i pojawili się na jednym splicie. W listopadzie Inferna Profundus wyda ich czwartą taśmę, która pierwotnie została nagrana w 2013 roku i rozeszła się w limitowanej wersji. Liczyła ona sześćdziesiąt kopii, które zostały rozdane tylko wybranym osobom. Teraz reszta świata będzie mogła się zapoznać z tym materiałem. Jaki jest grecki black metal każdy wie. Można go lubić lub nie. Pełno w nim różnych smaczków, cudownych melodii oraz tamtejszego słońca. Osobiście nie przepadam za tym wariantem czarciego grania, ale tym większe było moje zdziwienie, gdy usłyszałem „Opus Magorum”. Ja pierdolę! W Helladzie w końcu spadł śnieg, a wraz z nim prawdziwy black metal.  Te sześć kawałków to istna Antarktyda. Całość rozpoczyna intro „The Coming Of Winter”, w którym słychach szalejącą zamieć, gdy ona cichnie, zaczyna się „dziki łów”. Lodowate riffy gnają przed siebie w dość szybkim tempie. Nie ma tu miejsca na litość. Jednostajność i zapętlające się akordy, to twarz tej muzyki. Ostre strojenie poraża zwoje mózgowe, a nieprzychylny wokal podkreśla antypatyczny wydźwięk tego dzieła. Brzmienie wioseł jak również specyfika riffów mocno przypomina czwórkę Darkthrone. To ten sam chłód i nieczułość, a także skrajna obojętność do wszystkiego co żyje. Totalna odraza do jakiegokolwiek boga i czczącej go bezmyślnej tłuszczy. Czyżby tym razem płomień rozświetlił południowe niebo? Oby nie zgasł zbyt szybko. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek biały puch pojawi się na dolnym krańcu Półwyspu Bałkańskiego. Wszystkim Grekom parającym się tą sztuką, życzę więcej takich anomalii pogodowych w ich kraju. Może przestaną wreszcie tak pitolić.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz