sobota, 27 sierpnia 2022

Recenzja Vathr „Dead & United”

 Vathr

„Dead & United”

Edged Circle 2022

Vathr to zupełnie nowy twór zrodzony na norweskiej ziemi. Próżno szukać o nich bliższych informacji. Z notki informacyjnej dołączonej do materiału promocyjnego wiadomo tylko, że pochodzą z Bergen, a członkowie tego bandu udzielali się na scenie w latach dziewięćdziesiątych. W październiku tego roku dzięki Edged Circle ukaże się w wersji kasetowej i winylowej ich debiutancki mini album. Zawartość „Dead & United”, to trzy numery odegranego z pełną powagą black metalu, utrzymanego w tonie „Blood FireDeath”. Riffy płyną tutaj w średnim tempie, kreśląc nienachalne melodie, nawiązujące do tamtego okresu w twórczości Bathory. Jednak w dwóch pierwszych kawałkach Norwedzy nie koncentrują się tylko na czerpaniu wzorców z Seth’a. Podniosłość akordów wzbogacona jest o ich własne pomysły, zaczerpnięte z norweskiego sposobu na granie black metalu. Dzięki temu dostajemy również tą godność, która brzmi w tamtejszych dźwiękach, a także zimną do bólu bezwzględność, z jaką ci muzycy traktują słuchacza. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek sentymenty. Patetyczna melodyka to tylko złudzenie. Tak naprawdę to deklaracja powracającej wojny z jebaną religią, a ten konflikt nadciąga stamtąd, gdzie wybuchł niegdyś „płomień na północnym niebie”. Delikatną zmianę niesie ze sobą trzeci „Crimson Cold Curse”. Jest on odniesieniem do etapu Quorthon’a jaki zapoczątkował nagrywając „Hammerheart”. Warstwa instrumentalna posiada ten jakże śpiewny i dostojny charakter, ale nie traci na twardości, zamierzenia są tu oczywiste. Tak samo jak w przypadku instrumentów sprawa wygląda przy wokalach. Są to bardziej czyste wokalizy niż w pierwszych dwóch kawałkach. Ich pełen żalu wydźwięk chwyta za gardło i zarazem budzi gniew. Czyżby nordycka zima znowu miała nadciągnąć? Kto wie? Mam nadzieję, że nie spali na panewce jak w „Grze o Tron”. Zajebisty debiut! Ciekawe co będzie dalej.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz