piątek, 19 sierpnia 2022

Recenzja ANTIGAMA „Whiteout”

 ANTIGAMA

„Whiteout”

Selfmadegod Records 2022


Dwadzieścia już lat minęło od czasu, gdy pierwszy długograj warszawiaków „Intellect Made Us Blind” zbeształ mnie dogłębnie tak, że wzruszyłem się aż do cewki moczowej. Po tym krążku na każdy następny materiał Antigama czekałem z wielką niecierpliwością i każdy, kolejny przejaw ich myśli twórczej niszczył mnie okrutnie, choć każdy na swój własny sposób. I tak zostało mi aż do teraz. Zespól to dla mnie wyjątkowy i zarazem jeden z najoryginalniejszych na światowej scenie ekstremalnego grania, czego dobitnym potwierdzeniem jest ósma już, pełna płyta tych czterech młodzieńców z Mazowsza, którą ponownie swym logiem sygnuje Selfmadegod Records. I cóż mam powiedzieć? „Whiteout”, to kolejna płytka Antigama, która rozjebała mnie na atomy. Panowie skierowali się tu nieco mocniej ku korzeniom brutalnej jazdy, jednak muzycy grupy cały czas konsekwentnie czerpią swe inspiracje z wielu źródeł bezkompromisowego grania, dzięki czemu po raz kolejny stworzyli oni zwarty, niszczycielski, ale zarazem nietuzinkowy i bogaty w przeróżne smaczki  materiał. Album to więc dosyć wymagający i trzeba poświęcić mu należyty czas i atencję. Nie da się słuchać tej płytki liżąc jednocześnie cycki świeżo wyrwanej cielęcinki. Ten krążek należy konsumować niespiesznie i z uwagą, aby nie umknęły nam pewne niuanse, ale uwierzcie mi, że warto. Jak chuj warto! Bazą jest tu Grindcore, więc jadą chłopaki na pełnej kurwie i bez lizania się po fujarach. Ten burzący mury napierdol wzbogacony jest elementami klasycznego Metalu Śmierci, ale w tym dźwiękowym kotle usłyszymy także agresję i złość charakterystyczną dla sceny HC/Punk, że nie wspomnę już o pojebanych fakturach rytmicznych i pokręconych, gitarowych ornamentach, dzięki czemu, mimo całej swej, niezaprzeczalnej, szaleńczej brutalności poszczególne walki są niesamowicie energetyczne i wpadają w ucho. Oczywiście Antigama nie byłaby sobą, gdyby do tego konkretnie nie wymieszała słuchaczowi w piździe. Mam tu na myśli wieńczący tę płytę utwór „2222” Ten pozbawiony wokali, pełen furii, grindowy strzał wzbogacony partiami szalonego, kwaśnego, jazzującego saksofonu, który prócz dzikich, popapranych solówek tworzy także chore harmonie z riffami potężnie ryje beret i sprawia, że gotuje się mózg, a z narządów słuchu wycieka żywa krew tętnicza. Zaprawdę uwierzcie mi, „Wybielanie” to album iście oszałamiający, nieskończenie wściekły, jak i zwodniczo kreatywny. Antigama przyjebała i ponownie zmiotła konkurencję w pizdu. Jak dla mnie „Whiteout”, to bardzo mocny kandydat do płyty roku. Wyrafinowany Grind najwyższych lotów. Polecam z całego mego zjebanego serduszka.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz