„Sacrificial Chants” (Ep)
Invictus Productions 2022
Całkiem
przyjemne piekiełko zgotowali nam na swej najnowszej Ep’ce Szwedzi z
Beastiality. Dlaczego piekiełko? Ano dlatego, że materiał ten trwa jedynie
niecałe 16 minut, ale przede wszystkim dlatego, że choć panowie szczerze i z
maniakalnym uporem napierdalają ku chwale Rogatego, to do najlepszych w tym
gatunku jeszcze trochę im brakuje (a przynajmniej ja tak sądzę). Nie jest
bowiem wbrew pozorom łatwo zagrać surowy, jadowity Death/Black/Thrash w sposób
taki, aby zamiatał bestialsko. Nie znaczy to jednak, że tych czterech jegomości
odwala pańszczyznę, lub robi w tej materii jakieś kardynalne błędy. Broń mnie
Panie Szatanie przed takim stwierdzeniem. Szwedzcy bluźniercy fachowo, z sercem
i zaangażowaniem podchodzą do tematu, a tworzony przez nich poczerniały,
śmiertelny Thrash to granie bardziej niż rzetelne i umiejący srogo dojebać. Barbarzyńska
siła tego materiału opiera się na intensywnych, chropowatych, bezlitosnych
riffach, napędzających ten diabelski wypierd, dudniących bębnach, piłujących
solówkach (kłania się wczesny Slayer), basowym okrucieństwie i rasowych,
demonicznych, agresywnych wokalizach, które plują żółcią i żrącym kwasem prosto
w ryj. Niewątpliwym atutem tych pięciu kompozycji jest także ich zwarta, gęsta
niczym smoła, kakofoniczna chwilami (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) struktura, co przekłada się w prostej linii na
zawiesisty, mroczny i zaprawiony śmiercią feeling tego krążka. Delikatnym, ale
jednak minusem jest natomiast pewna powtarzalność (nie chcę powiedzieć
schematyczność, bo to nie do końca prawda) formy i konstrukcji, oraz dosyć spore
podobieństwo pomiędzy poszczególnymi wałkami. Na tle reszty nieco wyróżnia się
„Sinner” i naznaczony szaleństwem „The Black Sun Prophecy”, choć i one nie są
jakimiś zabójczymi petardami. Tłukłem tę Ep’kę kilkanaście razy, chcąc, być
może nieco na silę znaleźć w niej to „coś”. Niestety, nie zażarło i z kapci
mnie nie wyrwało, jednak to solidne, zadziorne granie. Czuć w tej muzie
agresję, wściekłość i dotyk Diabła. Wszyscy zakochani w twórczości Gospel of
the Horns, Nifelheim, Bestial Mockery, Nocturnal Graves, Throaat, czy Obscure Evil
powinni bezproblemowo łyknąć także i „Pieśni Ofiarne”. Dla mnie ten materiał,
to tylko dobre rzemiosło, ale kto wie, być może kolejny wymiot hordy ze
Sztokholmu pozamiata już mną okrutnie i będzie to prawdziwe Piekło przez duże
„P”, czego im, jak i sobie życzę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz