Vonülfsrëich
"Hyperborean
Hills"
Fallen
Temple 2020
Po
wydanej w zeszłym roku EP-ce "Ylfsrealm Inguz" nasza
rodzima Fallen Temple najwyraźniej zaprzyjaźniła się z Finami,
gdyż właśnie postanowiła wypuścić kolejny ich materiał. Nie
jest to tym razem nic nowego, gdyż "Hyperborean Hills" to
wznowienie jedynego pełnego albumu sprzed trzech lat. Osobiście
bardzo mnie ten fakt cieszy, gdyż właśnie mam możliwość
zapoznać się z albumem który przegapiłem, a który na przeoczenie
mimo wszystko nie zasługuje. Pochodzący z Oulu duet częstuje nas
muzyką brzydką i niekoniecznie nowatorską. Mówiąc wprost
chłopaki łomoczą mieszankę starego, prostego black metalu w stylu
Darkthrone z domieszką punkowych inspiracji. Jest to zdecydowanie granie niezbyt skomplikowane jednak z odpowiednio wyważoną dawką chwytliwości.
Mamy tu piwniczne brzmienie, które mimo iż surowe pozostaje nad
wyraz wręcz czytelne. Wokal wyśpiewuje w języku narodowym
balansującym między typowym wrzaskiem a pijackim zaśpiewem sprawiając, że sam mam ochotę chwycić za flaszkę, pospiesznie ją
opróżnić i poudawać, że też umiem po fińskiemu. Nie da się
zaprzeczyć, że użycie tego sposobu werbalnej ekspresji stanowi jakaś odskocznię od codziennej szarości. Sama muzyka dostarcza
równie sporo radochy. W otwierającym "Ruumiskirja" czy
drugim na krążku
"Vonülfsrëich
" jesteśmy atakowani totalnie Fenrizowym riffem. I ja już w
tym momencie jestem kupiony. Takie wzorce bardzo sobie bowiem cenię,
zwłaszcza jeśli nie jest to dosłowna zrzynka lecz granie z
pomysłem. A tak ich tu ie brakuje. Sporo na tej płycie punkowego
sznytu, jak choćby na nieco zwariowanym "Gyromantia", czy
totalnie porywających riffów, jak na zajebistym "Soli",
rozpoczynającym się przypominającym wstępem Bathorowy "Hammerheart". W zasadzie każdy utwór czymś zaskakuje, słychać że
jest to muzyka szczera i zagrana spontanicznie. Nie jest to łupanie
na jedno kopyto i mimo iż skojarzenia z pewnymi nazwami z lat
dziewięćdziesiątych są tu nieodzowne, słychać, że Finowie
świetnie czują ducha tamtych czasów, lecz potrafią także dodać
coś od siebie. Pod tym względem tworzone przez nich dźwięki mocno
kojarzą mi się z kolei z rodzimym Mordhell – inspiracje pełną
gębą, jednak zagrane z jajem i w starej jeansowej katanie. Ja ten
materiał totalnie kupuję. Na pewno nie będzie u mnie przysłowiowym
"pułkownikiem".
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz