niedziela, 15 marca 2020

Recenzja GRÓGALDR / KOMMODUS „Howling Sanguine Triumph” (split)

GRÓGALDR / KOMMODUS 
„Howling Sanguine Triumph” (split) 
GoatowaRex 2019

Zawsze mam problem z wydawnictwami, których największym sukcesem jest to, że w ogóle się ukazały. Do takich produkcji zalicza się właśnie wg. mnie ten split, na którym swe możliwości prezentują amerykański Grógaldr i australijski Kommodus. Możliwości to jak na razie bardzo ograniczone, zatem i ta recenzja nie będzie zbyt obszerna. Oba projekty napierdalają surowy, prosty, bezpośredni Black Metal. Jest zatem ziarniście, chropowato, jadowicie, ale niestety mizernie i dosyć przewidywalnie. Obie hordy prezentują tu po trzy wałki walące głęboką piwnicą lub garażem, które nagrywane były zapewne własnymi siłami, przy czym pomieszczenie w stanach wydaje się mieć nieco lepszą akustykę. Jeżeli musiałbym wybierać, to nieco bardziej wchodzi mi Grógaldr ze swoimi lekko hipnotyzującymi, zimnymi riffami, przepełnionymi mizantropią wokalami i wisielczą atmosferą całości. Zafascynowany Cesarstwem Rzymskim Kommodus także napierdala siarczyście i pod względem technicznym te wałki są nawet lepsze, niż utwory kolegi po kądzieli ze Stanów, jednak muzyka Australijczyka w żaden sposób, nawet na sekundę nie potrafi mnie zainteresować. Mimo że to tylko trzy kompozycje, to z niecierpliwością czekałem, kiedy się wreszcie zakończą. Cóż, świat obyłby się bez tego wydawnictwa i gdyby się nie ukazało nikt by chyba z tego powodu nie płakał, no ale skoro już jest, to niech jest. Jak to mawiają najstarsi górale, każda potwora ma swojego amatora. Materiał wyłącznie dla skrajnych maniaków prostej, czarnej surowizny. Z mojej strony to tyle. Do następnego … 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz