wtorek, 3 marca 2020

Recenzja ECTOPLASMA „White-Eyed Trance”

ECTOPLASMA
„White-Eyed Trance”
Memento Mori 2019


Trzecia, długogrająca płyta greckich wymiataczy z Ectoplasma, to materiał, który wstrząsnął mną do głębi. Jakże jednak mogło być inaczej, skoro to, co tu słyszymy, to doskonały, niszczący obiekty, miażdżący niczym znany z czasów II wojny światowej, monstrualny Tygrys II, zgniły old school Death Metal najwyższej próby. Zespół z niezachwianą pewnością i konsekwencją koncentruje się na tym, co niosła ze sobą Death Metalowa zaraza końca lat 80-tych i początku 90-tych i uderza znakomicie skomponowanym zestawem utworów. Dźwięki, które znajdziemy na tej produkcji,  bardzo wiele wspólnego mają z „Cross the Styx” i „Diabolical Summoning”, a czasami uciekają również w stronę debiutu Monstrosity. Nie da się także nie zauważyć pewnej fascynacji Greków fińską sceną Death z początku lat 90-tych, z niezapomnianym „Slumber of Sullen Eyes” Demigod, czy pierwszymi wydawnictwami Purtenance, Amorphis i Adramelech na czele. Nie mówię tu jednak o totalnych zrzynkach, chodzi mi raczej o ogólną koncepcję tej płyty i klasycznie mroczny feeling, jaki ze sobą niesie. W tych 43 minutach ci panowie ze szczerością i oddaniem młócą zagęszczony, chorobliwy, ciężki i brutalny Death Metal uwalniając i podtrzymując zarazem prawdziwego ducha tego gatunku. Zresztą cała twórczość Ectoplasma jest hołdem i uwielbieniem dla szaleństwa wczesnych, Death Metalowych dni. Podobne wibracje możemy odnaleźć także na równie świetnych skądinąd płytach ich rodaków z Vultur (to akurat nie dziwi, rzępoli tu bowiem połowa muzyków Ectoplasma) i Resurgency. Masywne, skondensowane, zalatujące pleśnią, ale zarazem dosyć czytelne brzmienie sprawia, że materiał ten łamie kości i bestialsko wywleka wnętrzności. Moim zdaniem to jeden z najlepszych albumów z klasycznym, old schoolowym Death Metalem, jaki ukazał się w 2019 roku. „Białooki Trans” to kurwa jak dla mnie pieprzona Śmierć Metalowa doskonałość!     

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz